Może odpowiedzią na ten brak poczucia sensu mogłoby być dzielenie się swoją wrażliwością – powiedział mi mój psychiatra. Przyszłam do niego, bo już od miesięcy kolory spływają z mojego życia jak akwarele z mokrego płótna. Powoli, ale nieubłaganie w kierunku rozpadu.
Myślę, że przechodzę coś, co moi rówieśnicy ze Stanów określają jako „adulting”. Ja sobie to tłumaczę jako „doroślenie”. Kiedy człowiek zakończy proces doroślenia, to inni spotykając nas mówią, rzeczy w stylu „wydoroślałaś” albo”zmieniłaś się”. I jedno co wiem, to całe doroślenie to jest równie nieprzyjemny i bolesny proces jak samo dorastanie, kiedy ma się lat -naście.
Dzisiaj napiszę do Was list i opowiem Wam co u mnie tak jakbym pisała do dawno niewidzianych przyjaciół. Bo trochę właśnie tak to czuję. Niektórzy z Was są tutaj ze mną od lat. Chociaż nie odzywam się zbyt często, to czasem piszecie do mnie wiadomości na IG, a ja już Was traktuję jak dobrych znajomych.
Książkoholicy to specyficzny gatunek. Podnieca ich zapach świeżo kupionej książki, uwielbiają układać je w rzędach, tworzyć własne prywatne biblioteczki i kochają chwalić się o ile więcej książek przeczytali, niż zakładali w ramach wyzwania na GoodReads. Okej, okej, są też tacy co nie pokazują na IG co właśnie czytają, ale to zupełnie inny rodzaj książkomaniaków.
Obudziła się około południa. Opuchnięte od płaczu powieki przypomniały jej wczorajszy wieczór. Szybko odsunęła to wspomnienie, nie miała na to siły. Każda myśl mogła znowu strącić ją do tej króliczej nory, z której nie mogła się wydostać, dopóki nie zasnęła fizycznie wykończona płaczem. Nie, już zdecydowanie nie ma siły na płacz. Po prostu już nie ma czym, całą wodę wypłakała i wysmarkała z siebie. Obróciła się na plecy i spojrzała w sufit.