Owijam dłoń wokół gorącego kubka i ciężko wzdycham. Kątem oka widzę, że zerka na mnie.
– Co tak wzdychasz? – rzuca od niechcenia i bierze łyk herbaty.
Wzdycham raz jeszcze. Nie dlatego, że chcę podkreślić swoją żałość, ale dlatego, że wzdychanie czasem pomaga mi pozbyć się tego uścisku tuż nad pępkiem. Właśnie tam gnieździ się u mnie niepokój. Zatem wzdycham jak ta głupia nastolatka i liczę, że to mi pomoże. Ale nie pomaga. Więc biorę łyk z parującego kubka i wyobrażam sobie, że zawartość jest równie magiczna co syropek na kaszel i trafia wprost tam gdzie trzeba. Ale życie to nie reklama i nawet napar z melisy musi najpierw trafić do żołądka.
Browsing Tag