Jest 3 stycznia – kac już dawno zapomniany, a wraz z nim obietnica, żeby w tym roku zdecydowanie mniej pić. Zatem idealny moment na podsumowanie zeszłego roku i uczciwe rozliczenie postanowień na rok 2014.
1) Zrobić porządne, huczne urodziny – może grono nie było liczne, ale dobre + urwany film. Uznaję za spełnione! PS.: zdecydowanie nigdy więcej nie piję „zupy” (wódka+piwo+Sprite).
2) Nie zajść w ciążę – uff. Spełnione.
3) Rób, albo nie rób. Nie ma próbowania. – co mnie naszło, żeby dawać cytat z Gwiezdnych Wojen jako postanowienie??
4) Nauczyć się Pole Dance – chodziłam miesiąc, a jak skończyły się hajsy to skończyły się densy na rurze. Ale odhaczone!
5) Chodzić na Krav Magę – patrz punkt wyżej.
6) Ćwiczyć angielski – przez wakacje starałam się chodzić do znajomej angielki. Byłoby łatwiej gdyby nie była jednocześnie matką mojego byłego.
7) Częściej gotować i rozsądniej jeść – Spełnione! No może nie do końca… jestem jednak za leniwa na codzienne gotowanie.
8) Nie oceniać, okazywać więcej empatii – nie mogę uwierzyć, że w ogóle próbowałam sobie coś takiego postanowić. Ale brawo za dobre chęci!
9) Cieszyć się drobnymi rzeczami – Spełnione. Chociaż tak samo płakałam z drobnych rzeczy, więc może uznajmy za remis.
10) Częściej mówić to, co myślę i czuję – Walka trwa. Ale myślę, że staję się coraz bardziej bezczelna. W dobrym tego słowa znaczeniu. Jeśli takie istnieje.
Ten rok był skrajnie różny. Jak Ying i Yang. Pierwsza połowa była dość ponura i ciężka, ale druga to zdecydowanie motyle, jednorożce, brokat na cyckach i rzyganie tęczą.
Jednego na pewno się nauczyłam w tym roku: nigdy nie wiesz co cię czeka za zakrętem. Nigdy nie wiesz kiedy dostaniesz wiadrem z zimną wodą w łeb, a kiedy się potkniesz i przybiegną do ciebie puchate szczeniaczki, żeby wylizać ci łzy z twarzy. A kiedy droga będzie zupełnie pusta – korzystaj z tego. Bo wiadro gdzieś tam tylko czeka aż wychylisz głowę.