W festiwalach fajne jest to, że zawsze trafię na zespół, który trochę znam i trochę lubię, ale po usłyszeniu ich na żywo po prostu kompletnie fiksuję i obdarzam ich z miejsca nieskończoną miłością. Kilka lat temu miałam tak z Florence – dopiero jak usłyszałam ją na żywo, to po prostu jakoś tak wniknęła mi między włókna mojej duszy i już tam została. W tym roku coś takiego miałam w przypadku Cage the Elephant.
Browsing Tag