Po internecie krąży taki tekst, że dawniej uważano, że za głupotą ludzi stoi słaby dostęp do informacji – albo ludzie nie potrafili czytać, albo zwyczajnie nie mieli dostępu do książek czy gazet. Natomiast teraz patrząc na to, co się dzieje dookoła, w dobie internetu i swobodnego dostępu do informacji 24/7, możemy stwierdzić, że nie to było problemem.
Jest to dość ogólny i w sumie krzywdzący tekst, z którym nie całkiem się zgadzam, ale z pewnością jest w nim tyci ziarnko prawdy. Bo w ogólnym rozrachunku uważam, że jako ogół ludzkości jesteśmy mądrzejsi niż 1000, 500 czy 100 lat temu. Wiecie, teraz jak ktoś ma napad manii czy zachoruje na depresję, to raczej nie pomyślimy w pierwszej kolejności o zawołaniu egzorcysty, a po prostu poszukamy pomocy u psychiatry i psychologa. Dawniej uważalibyśmy, że kobieta ma za mały mózg, żeby móc studiować te same przedmioty na tej samej uczelni co mężczyzna. Dawniej też pewnie spalilibyście mnie na stosie za to, że mam rude włosy, czarnego kota i umiem dodać dwa do dwóch. Ekstremalne przykłady, ale wiecie o co mi chodzi. Generalnie jest zdecydowanie lepiej niż było*. Dużo mniej kobiet umiera podczas porodu, dużo więcej dzieci przeżywa okres niemowlęctwa, a nasza średnia długość życia znacznie wzrosła. Ludzie coraz bardziej rozumieją skąd się bierze orientacja seksualna i czym tak właściwie jest płeć psychologiczna, a przynajmniej asymilują myśl, że coś takiego w ogóle istnieje. To są bardzo powolne zmiany, przez co czasami ciężko je dostrzec „na żywo”, ale one idą!
Mówię to dlatego, że jest trochę ludzi, którzy żyją w przekonaniu, że się cofamy. Wszystko przez pojawiających się płaskoziemców, którzy odrzucają lata odkryć i w ogóle pracy naukowców; pseudo-medyków, którzy wciskają ludziom, że mogą się wyleczyć z raka pijąc sok z kapusty; pseudo-wirusologów, którzy temat zbadali siedząc na kiblu i najwyżej przeglądając infografiki z dziwnych źródeł albo obejrzawszy kilka filmów z żółtymi napisami; antyszczepionkowców, którzy lata pracy naukowej i przełomu medycznego jakim okazały się szczepionki, odrzucają, bo „ktoś-gdzieś-coś”.
Za mało źle, za dużo też niedobrze
Problemem w tym wypadku nie jest brak dostępu do rzetelnych informacji, tylko nadmiar informacji i brak wewnętrznego filtra, który nakazywałby nam sprawdzać źródła. Najczęściej kiedy takie osoby złapią się raz na jakiś click-baitowy** nagłówek, to algorytm będzie dalej podrzucał podobne treści i trafiamy w ten sposób w obieg zamknięty fake newsów. Zauważyłam w swoich social mediach, że zazwyczaj te same osoby lajkują sobie nawzajem takie posty i podają dalej, więc obieg zamknięty trwa w najlepsze, a bańka staje się coraz szczelniejsza.
Żyjemy teraz w dobie nie tylko wszechobecnej informacji, ale też darmowej informacji. Pomyślcie ile ludzi z Waszego otoczenia PŁACI za dostęp do wiadomości? Dawniej, żeby mieć dostęp do newsów trzeba było kupić gazetę, a teraz wystarczy odpalić pierwszy lepszy portal internetowy i zupełnie za darmo dostaniemy pierdylion artykułów, od światowych konfliktów po najnowsze diety-cud. Przypomina to trochę taki fast-food, ale z informacjami. Fast dziennikarstwo jest bardziej podatne na błędy, niedopowiedzenia i zafałszowania, bo w gruncie rzeczy sprowadza się to do tego, żeby jak najwięcej ludzi weszło, kliknęło, skonsumowało banery reklamowe i najlepiej od razu płynnie przeszło do kolejnego polecanego artykułu na tym samym portalu. Tak jak już kiedyś pisałam w innym tekście, jeśli coś jest darmowe, to znaczy, że ty jesteś produktem.
Gazety upadają, a te które jeszcze się trzymają na powierzchni gonią w piętkę, żeby jakoś przetrwać. W dobie wszechobecnych informacji, gazeta musi albo naszpikować się reklamami, albo w inny sposób ukręcić jakąś sensację, która złapie oko czytelnika i zachęci do zakupu.
Wiem, że maluję tu dość kontrastowy obraz i jest tu znacznie więcej zmiennych oraz zależnych, a płacenie za informacje wcale jeszcze nie oznacza, że będą one w jakiś magiczny sposób lepsze albo sprawdzone.
Dla przykładu, jako konsumenci tak samo płacimy za zdrowe jedzenie i za niezdrowe jedzenie, różnica polega na tym czy przed zakupem zerkamy na to, co jest z tyłu na etykiecie…
Skąd wiesz to, co wiesz?
Jak często sprawdzasz źródło swoich informacji? Czy jesteś skłonna i skłonny zapłacić za rzetelną informację, gdzie masz pewność, że reporter wykonał porządną pracę dziennikarską, sprawdzając za ciebie źródła?
No właśnie. Problemem nie zdaje się być dostęp do informacji, ale jej źródło. A skoro informacja jest darmowa, to niestety my musimy odwalić robotę w postaci sprawdzenia źródła.
Zauważyłam po swoim feedzie na Facebooku i w rozmowach z ludźmi, że fejk najczęściej można poznać po tym:
1. Że nie ma podanego źródła danej informacji albo jest to źródło podajrzane/z dupy. Najczęściej nie jest to żadne źródło naukowe, a jeśli już jest to jest ono zmanipulowane i wyrwane z kontekstu – słynny przykład teorii spiskowej, że Bill Gates pragnie przeprowadzić depopulację ludzkości, a filmik to potwierdzający w najlepszym wypadku był pocięty i sklejony tak, żeby manipulować przekazem, albo był zwyczajnie podłożony głos, który mówił zupełnie co innego niż Bill w oryginalnym nagraniu.
2. Że jest na zasadzie dowodu anegdotycznego, czyli kiedyś, ktoś, coś. Kiedyś oglądałam taki filmik, na którym ktoś mówił, że jacyś żołnierze po zaszczepieniu strasznie cierpieli na efekty uboczne.
Aha, a wiecie co ja kiedyś słyszałam? Jakaś koleżanka kiedyś mi powiedziała, że jak staniesz przed lustrem i powiesz „Krwawa Mary” trzy razy, to umrzesz w ciągu godziny.
3. Że nie mówią nic konkretnego. Niby cię straszą, niby cię ostrzegają, ale tak właściwie to przed czym? Jak obierzesz tę wiadomość z emocjonalnego płaszczyka teorii spiskowej, to zdajesz sobie sprawę, że tak właściwie nie ma tam żadnych konkretnych informacji. Tak jak to, że chcą nam podać w szczepionce nano boty albo nano czipy i przejąć nad nami kontrolę… Ale jak to miałoby działać? Serio, jestem bardzo ciekawa w jaki sposób taki czip miałby przejąć nade mną kontrolę.
***
Od wielu lat zachęca się ludzi do tego, żeby byli świadomymi konsumentami. Żeby wybierali produkty o dobrym składzie, wspierali ulubionych twórców, kupowali od lokalnych rolników, czy kupowali produkty bardziej przyjazne planecie. Tak samo powinniśmy przerzucić się na bycie świadomym konsumentem informacji i nie brać wszystkiego z internetu jak leci.
*Polecam książkę Factfulness, która w obrazowy sposób pokazuje, że jako ludzkość nie jesteśmy w aż tak głęboko w dupie jak nam się wydaje.
**click-bait, czyli taka przynęta w nagłówku, żebyście kliknęli, np. „nie uwierzysz co się stało, kiedy podali jej dziecku szczepionkę!”
Photo by Roman Kraft on Unsplash