Ostatnio usłyszałam, że wszystkie moje wpisy są depresyjne. Zaskoczyło mnie to. Głównie dlatego, że nie czuję się jakoś bardziej depresyjna niż zwykle. Może taki nastrój jest wynikiem tego jak oddziałuje na mnie przedwiośnie. Od kilku lat mamy anemiczną zimę. A po niej równie anemiczną wiosnę. A w ślad za nią mój równie anemiczny powrót do życia.
Zatem już od ponad tygodnia zastanawiam się w jaki sposób mogłabym tchnąć ducha pozytywizmu w moje teksty. (Ha. Ha.) Ten, kto mnie zna, wie jak mało optymistycznym człowiekiem jestem. Jeśli już, to jestem raczej realistką. Szklanka dla mnie nie jest ani do połowy pełna ani do połowy pusta. Jest po prostu jeszcze wystarczająco miejsca na dolanie kawy/herbaty/piwa/wódki.
Ale czasami są takie dni, że ewidentnie karma coś zwraca. Trochę jak kot starego tuńczyka. Może to za te wszystkie kurwy którymi ostatnio rzucałam? Kto wie. W każdym razie czasem jest tak, że złe dni mnie wgniatają w parkiet i nie wychodzę z domu w obawie, że wystawię się na kolejne podłożenie karmicznej nogi. Ale czasem jest tak, że czuję się nietykalna. Jestem jak Mario, który zdobył złoty grzybek. Pacman który zdobył wisienkę. Crash Bandicot, który zdobył maskę. Chyba wiecie o co mi chodzi. Czuję się niezniszczalna. Karmo-odporna!
Nie wiem czy ktoś z was widział Nowe szaty króla (jeśli nie, to polecam choćby ze względu na pokręconą postać Kuzco/Izmy/Kronka). Była tam taka scena, gdzie bohaterowie przywiązani liną do pnia i generalnie skazani na siebie wpadają do rzeki. Następuje taka wymiana zdań:
Pacza: O-o…
Kuzco: Niech zgadnę: przed nami ogromny wodospad?
Pacza: Fakt.
Kuzco: Na dole skały jak brzytwy?
Pacza: Nie inaczej.
Kuzco: Dawaj go.
Czasem po prostu wpadasz do tej rzeki. A przed tobą wodospad. A pod wodospadem skały jak brzytwy. I co zrobisz?
Są takie dni, że złe rzeczy przytrafiają się seriami. Ale po pewnym czasie zaczynam dostrzegać w tym jakiś wzór. Schemat. Cokolwiek. Więc uzbrajam się mentalnie w złotego grzybka Mario albo wisienkę Pacmana i lecę dalej zbierać goldy/punkty/jabłuszka.
Mi nietykalność dają słowa: „No oczywiście, że… (wstaw dowolne zdarzenie)„.
Seria niefortunnych zdarzeń¹
#1. Oczywiście, że jest tłum ludzi na peronie, ścisk w pociągu a ja muszę stać półtorej godziny.
#2. Oczywiście, że ekspres przelewowy jest zepsuty.
#3. Oczywiście, że espresso z ekspresu ciśnieniowego jest za długie, spalone a kawa paskudna.
#4. Oczywiście, że koleżanka przyjechała z chłopakiem i musi wracać wcześniej a my mamy na realizację kilkugodzinnego-strasznie-durnego projektu niecałe dwie godziny.
#5. Oczywiście, że nikogo nie ma w katedrze, żeby przybić mi głupią pieczątkę.
#6. Oczywiście, że w dziekanacie nadal chcą mnie skreślić z listy studentów.
#7. Oczywiście, że bateria w telefonie mi padła.
#8. Oczywiście, że gniazdko przy moim siedzeniu w pociągu nie działa.
#9. Oczywiście, że zaczęła boleć mnie głowa.
***
Czasami trafia nam się dzień pod tytułem Prawa Murphy’ego w praktyce. Może to wina złej karmy. A może kwestia odpowiedniego podejścia. A może to nie zależy od niczego.
Ale czasami na koniec takiego dnia trafia się taka wisienka, która sprawia że płaczesz ze śmiechu. W moim przypadku była to chodziarka w obcisłym stroju z elementami odblaskowymi. Wyglądała jak kosmita. Całe wrażenie potęgowała jeszcze późna pora i słabe oświetlenie uliczne.
¹Może i to nie był jakoś wyjątkowo pechowy dzień. Ale wyjątkowo dobry też nie był.