Damsko-męskie

Samotność w związku

Samotność nie ma nic wspólnego z liczbą ludzi, którzy nas otaczają. Samotność jest wtedy, gdy wśród tych wszystkich otaczających cię osób, nie ma ani jednej, której mógłbyś powierzyć swoją myśl – szczerą, prostą i najbardziej surową ze wszystkich.

Myślę, że są różne okoliczności, w których możemy znaleźć się zupełnie osamotnieni. Naturalnie może to być wtedy, gdy nasz statek zatonie i samotnie dryfujemy sobie po oceanie w szalupie ratunkowej. (Bez tygrysa.) Albo kiedy przeprowadzimy się do dużego miasta i nikogo tam jeszcze nie znamy. Kiedy mamy dużą rodzinę, ale ani jeden z jej członków nas nie rozumie. Kiedy jesteśmy z kimś w związku i czujemy wewnętrzną blokadę przed powiedzeniem na głos tego, co nas od jakiegoś czasu trapi.
Bo samotność niewiele ma wspólnego z ilością ludzi wokół ciebie. Samotność jest wtedy, gdy koło ciebie nie ma absolutnie nikogo, komu mógłbyś powierzyć swoją myśl.

Samotność w głowie

„Każdy umiera w samotności” – tak napisał Hans Fallada. I kiedy się o tym pomyśli, to rzeczywiście tak jest. Bo mogą być przy nas bliscy, trzymać za rękę i wspierać, ale wciąż to tylko my umieramy. Nie oni.
A skoro umieramy w samotności, to może też żyjemy w samotności? No bo przecież jakby nie patrzeć, to żyjemy zamknięci w swoich głowach przez większość czasu. (No chyba, że ktoś ma towarzystwo w postaci dziwnych głosów.)

Życie w pojedynkę we własnej czaszce może stać się nieco trudne. Bo w głowie codziennie mamy mnóstwo rozterek, zmartwień, próbujemy rozwiązywać problemy, budzimy w sobie nadzieję, próbujemy ujarzmić lęki i rozbujać marzenia. I to tylko w jednej głowie. Kalejdoskop uczuć i emocji. Cała mozaika nastrojów.
Nic dziwnego, że potrafi to człowieka przytłoczyć, zaczyna szukać tabliczki z napisem EXIT i kreśli sobie szybki plan ucieczki.

Samotność w białym szumie

Każdy psycholog, psychiatra i inny coach powie nam, że nie można wymagać od drugiej osoby, żeby ta zniwelowała nasze uczucie samotności.
Oczywiście ktoś może nam w tej samotności towarzyszyć i sprawić, że będzie ona bardziej znośna. Ale trzeba uważać na pułapkę jaką jest chęć wypełnienia wewnętrznej pustki drugą osobą. Dlaczego? Bo stąd jest już mały krok do chorobliwej potrzeby, żeby mieć kogoś cały czas blisko. A przecież wszystko co chorobliwe, nie jest dobre dla nas ani dla naszego otoczenia. Wtedy nawet sama myśl, że możemy zostać sami choćby przez krótki moment, sprawia że ta przestrzeń staje się przytłaczająca. I my sami dla siebie stajemy się przytłaczający. Więc znowu włączamy sobie jakiś biały szum, żeby tylko nie usłyszeć samego siebie.

Zatem najpierw wypadałoby pohamować w sobie chęć zaaplikowania kolejnego rozpraszacza-zagłuszacza i wytężyć tak zwane „trzecie oko”. Czyli to oko, którym możesz spojrzeć wgłąb. Pogadaj z samym sobą i dowiedz się dlaczego czujesz się samotny. Dlatego, że boisz się stawić czoła samemu sobie? Czy może dlatego, że nie masz komu powierzyć żadnej z twoich myśli?

Samotność w tłumie

Co ciekawe najczęściej na samotność narzekają osoby, które żyją w dużych aglomeracjach. Mają wokół siebie mnóstwo ludzi, ale i tak czują się tak samotnie jakby stali w samym sercu pustyni, a ci ludzie dookoła, to jakby byli jedynie kolejnymi ziarenkami pisaku. Wszystko dlatego, że nasze relacje z innymi ludźmi ulegają ostatnio spłyceniu. Są błahe, powierzchowne i miałkie. No nijakie są. Pitu-pitu, srata-tata. Mamy mnóstwo znajomych na Facebooku, setki obserwatorów na Instagramie, którzy serduszują nasze selfie, ale ani jednego prawdziwego przyjaciela, który wysłuchałby opowieści o tym śnie z zombie, który ostatnio nie dawał Wam spokoju.

Gubimy się w ilości, tracąc z oczu jakość. A właśnie jakość naszych relacji z bliskimi wpływa na nasze poczucie ogólnego szczęścia.

Samotność w związku

Ten rodzaj samotności rodzi się z braku intymności, którą ja lubię określać przyjaźnią. Możesz mieć z kimś fantastyczny seks, możecie całować się w czółko, a mimo wszystko leżąc w ramionach tej osoby będziesz się czuć równie samotnie, co ta dziewczyna w swoich własnych objęciach z obrazka na górze. Dopiero kiedy możesz wtulić się w czyjeś ramiona i powierzyć tej osobie swoje lęki i fobie, marzenia i nadzieje – to wtedy można powiedzieć o jakiejś intymności. Wtedy można powiedzieć o przyjaźni.

I jak zwykle w tym wszystkim chodzi o to, żeby nieustannie dążyć do balansu, równowagi i Złotego Środka. Żeby przypadkiem nie obarczać kogoś swoimi demonami i nie zrzucać na kogoś wszystkich kamieni z serca, bo biedaka zasypiecie tym gruzem. Ale żeby umieć się nimi odpowiednio dzielić.
No i właśnie, to jest bardzo istotne – dzielenie się samotnością.
Podobno na uczucie osamotnienia najbardziej narażone są osoby zamknięte, które mają trudności z otworzeniem się przed drugim człowiekiem. Warto o tym pamiętać.

W związku możemy się czuć samotni, kiedy mamy wrażenie, że nie możemy się podzielić z tą drugą osobą czymś dla nas ważnym. Wstydliwym. Przerażającym. Delikatnym. Czujemy opór, bo boimy się zostać niezrozumiani i odtrąceni. Pokazując wnętrze naszej głowy odsłaniamy się i jesteśmy wtedy najbardziej wrażliwi. Większość ludzi naturalnie stara się unikać ekspozycji na zranienia.
A jeśli człowiek jest w związku i boi się podzielić czymkolwiek z drugą osobą, to dupa nie robota. Bo to będzie postępować jak ta sepsa. I będziesz się zamykać, odcinać coraz mocniej. Aż w końcu odpadniesz.
Jak temu zapobiegać? To względnie proste – trzeba rozmawiać. Rozmowa jest jak nici, którymi prawie wszystko da się na nowo pozszywać.

 

***

Rilke powiedział coś bardzo pięknego i myślę, że coś w tym jest:


Photo

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać