Bierz życie na klatę

Samoświadomość to labirynt

Wydawałoby się, że skoro znamy sami siebie teoretycznie od urodzenia, to będąc dorosłymi ludźmi powinniśmy mieć samoświadomość w małym palcu. Ale praktyka pokazuje coś zupełnie innego. Bo czym tak właściwie jest samoświadomość?

Ostatnio serial Westworld zrobił furorę, a przynajmniej tak mi się wydaje. (Serial jest dobry i szczerze go polecam, wiadomo.) Ale poza motywami i przesłaniami, które są dość oczywiste, to jest jeszcze coś, co szczególnie mnie zaintrygowało – The Maze, czyli Labirynt.

Kolejny poziom gry

Pokrótce opowiem tym, co nie oglądali o co cho w tym całym Westworldzie.
Zatem dwaj goście stworzyli gigantyczny park rozrywki w stylu Dzikiego Zachodu. W tym parku Gości przyjmują tak zwani Gospodarze – czyli humanoidy do złudzenia przypominające ludzi, które mają wgraną jakąś tam osobowość i poruszają się po parku wedle określonych ścieżek swojego scenariusza. Każdy Gość może wybierać spośród różnych historii i przeżywać konkretne przygody. Chcesz zostać Łowcą Nagród – nie ma sprawy. Chcesz zakosztować życia człowieka wyjętego spod prawa – nie ma problemu. Masz ochotę zabawić się w burdelu i poćwiartować ze dwie dziwki – śmiało! Hulaj duszo, piekła nie ma!

Doktryna, która wita Gości na samym wejściu do parku twierdzi, że z nimi „odnajdziesz prawdziwego siebie”. Ale okazuje się, że jest jeszcze jeden, ukryty poziom tego parku rozrywki – tajemniczy Labirynt. Jeden z Gości, który strasznie się uparł, żeby odnaleźć wejście do tego Labiryntu dowiaduje się, że Labirynt nie został stworzony dla niego. Labirynt został stworzony dla Gospodarzy.

Labirynt do samoświadomości

No więc widzicie, okazało się, że Labirynt to nic innego jak droga do samoświadomości tych humanoidów. Czyli uświadomienie sobie, że ten głos w głowie, to nie głos stwórcy czy innego kodu, ale ich własny, autonomiczny głos wewnętrzny, który przecież również mamy i my, prawdziwi ludzie. Właśnie to było środkiem tej łamigłówki. Gospodarze mieli sobie uświadomić, że nie są prawdziwymi ludźmi. Że ich historie nie są prawdziwe. Mieli dojść do samoświadomości i zrozumienia istoty ich życia, ich świata. Mieli wyjść poza to, co zostało w nich zaprogramowane.

I aż samo nasuwa się stwierdzenie, że przecież my też mamy taki Labirynt! Czym są nasze błędy, jeśli właśnie nie błądzeniem w Labiryncie? Błędna decyzja to przecież nic innego jak odbicie się od ściany w ślepej uliczce.
Niektórzy ludzie muszą spróbować życia na walizkach (bam! w ścianę), żeby uświadomić sobie, że pragną stabilizacji. Inni z kolei muszą osiąść (łup!), żeby poczuć, że tak naprawdę ich miejsce jest gdzieś indziej. Niektórzy muszą spróbować przygodnego seksu (kaboom!), żeby zrozumieć, że to nie jest dla nich. Inni muszą wejść w stały związek tylko po to (ups!), żeby uświadomić sobie, że nie są jeszcze gotowi na prawdziwe zobowiązanie. I to jest zupełnie w porządku, bo w ten sposób poznajemy siebie. W ten sposób się uczymy.

Jedni od razu wiedzą czego chcą, a inni nie wiedzą, więc próbują wszystkiego i dopiero wtedy dowiadują się czego na pewno nie chcą. Niektórzy z punktu A do punktu B idą prostą trasą, a inni muszą pójść zupełnie na około, przez największe chaszcze i zasieki, żeby wylądować dokładnie w tym samym puncie B. Po prostu tak czasami jest.

Warstwy samoświadomości

Samoświadomością można nazwać to, że wiem, kim jestem. Ale wydaje mi się, że to jest tylko pierwsza warstwa samoświadomości, bo dotyczy rzeczy raczej powierzchownych – czyli jestem Genowefa, jestem raczej przeciętnej urody, nie lubię zupy cebulowej.
Drugą warstwą samoświadomości jest to, że wiem co czuję – czuję się szczęśliwa, czuję tęsknotę, czuję się poirytowana.
Trzecia warstwa wynika z pierwszej, czyli wiem skąd wynikają dane uczucia i emocje – czuję się szczęśliwa, bo wreszcie coś mi się udało, czuję tęsknotę, bo dawno się nie widzieliśmy, czuję się poirytowana, bo mówisz do mnie lekceważącym tonem.
I właśnie ta trzecia warstwa sprawia ludziom najwięcej problemów. Najczęściej potrafimy bez większych przeszkód nazwać emocje i uczucia, jakie się w nas pojawiają, ale kiedy przychodzi do znalezienia czynnika spustowego (czyli ich źródła) – tu zaczynają się naprawdę długie i kręte schody.

Bo widzicie, jak już wiemy co wywołuje w nas określone reakcje, to możemy nad tym pracować. Większość naszych reakcji na świat zewnętrzny, to nic innego jak tylko jakieś schematy, które są uruchamiane po pojawieniu się konkretnego bodźca. Znając czynnik spustowy danej emocji – możemy kontrolować ich przebieg, a nawet unikać ich uruchamiania.

Wiedza daje władzę

Dlatego właśnie ostatnia warstwa, to jest dokładnie ta, do której powinniśmy za wszelką cenę próbować się dokopać. Mając już jakiś efekt końcowy, na przykład poczucie dogłębnego zranienia, można trochę zacząć drążyć, zamiast po prostu gnać na ślepo za emocjami. Możesz najzwyczajniej w świecie zadać sobie pytanie: „dlaczego tak właściwie mnie to zabolało?”. Mając już świadomość, gdzie leży prawdziwe źródło problemu, możesz coś z tym zrobić. Albo zostawić w spokoju. Czasem sama świadomość skąd wynikają nasze zachowania już pozwala nam trochę bardziej zaakceptować samego siebie. A w ten sposób zwyczajnie się lepiej i łatwiej żyje w swoim własnym towarzystwie.

Pamiętaj – wiedza daje władzę.

***

Edward Stachura już dawno w bardzo trafny sposób opisał istotę samoświadomości i stosując się do tego schematu można się całkiem sporo nauczyć.

Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kłuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze.”


Zdjęcie z nagłówka jest kadrem z serialu „Westworld”

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać