Nie wiesz co robić na wakacje? Myślisz żeby gdzieś pojechać ze znajomymi i się pobawić? Pojedź na festiwal muzyczny. Bo w festiwalach jest coś takiego, że ktokolwiek pojechał – chce tam wrócić. I jeśli jest cokolwiek na co warto wydawać pieniądze to są to podróże, festiwale i koncerty. Bo nie powinno się zbierać rzeczy, tylko wspomnienia. A najlepsze są te, którym towarzyszy ulubiona muzyka.
Kiedy szłam na zakupy do Tesco we Wrocławskiej Magnolii pierwszy raz zobaczyłam bilbord promujący Coke Live Music Festival. A na nim dwa moje ukochane zespoły, czyli Florence + The Machine i Franz Ferdinand. Nie powiem żebym od razu postanowiła, że pojadę. Do tamtej pory nigdy nie byłam na takim wydarzeniu. Ale gdy wróciłam do mieszkania ogarnęłam wszystko w internecie i coraz bardziej miałam ochotę tam pojechać. A że byłam w stanie kolosalnych zmian w moim życiu, byłam wyjątkowo skłonna do robienia rzeczy, których jeszcze nigdy nie robiłam.
Kupiłam bilety i A tym sposobem dostał wyjątkowo wczesny prezent urodzinowy, a ja nie jechałam sama. Poza tym nie umiem składać namiotu, czyli zwyczajnie potrzebowałam murzyna. Więc…
#1. Weź ze sobą kogoś, kto umie się bawić
#2. Przebierz się za coś śmiesznego/głupiego – warto
O atmosferze całej imprezy decydują ludzie. A tak się składa, że trafiliśmy na rewelacyjnych towarzyszy. Mieliśmy sąsiadów, którzy w ostatni dzień przebrali się za smoki z Tabalugi. My z kolei w porozumieniu z nimi i użyczając ich sprzętu do malowania zrobiliśmy się na Jokera i Indiankę/Arrow/Żółwia Ninja. A straszył ludzi w kolejce i Panie za ladą, a ja wprawiałam ludzi w dezorientacje, bo nie bardzo wiedzieli czym tak właściwie mam być… No naprawdę. Przecież to oczywiste.
#3. Nie zapomnij o tropiku
Sąsiadki namiot obok przyjechały aż z Litwy na te koncerty. Okazało się, że całe wakacje włóczą się po festiwalach i zbierają przepaski na ręce. Kiedy zaczęły ubierać swój namiot w folię spożywczą i oklejać taśmą z wąsami trochę się z nich śmialiśmy. A potem zaczęło grzmieć. I przestaliśmy się śmiać tylko też zaczęliśmy oklejać namiot.
#4. Kup duży zapas wody
Kupiliśmy sobie całą zgrzewkę i zostawiliśmy przed namiotem, bo najzwyczajniej w świecie nie było miejsca na nią w środku. Na drugi dzień nad ranem jakiś chłopak na okropnym kacu zagadał czy nie damy mu jednej wody, a on da nam piwo. I w ten sposób zamieniliśmy wodę w piwo.
#5. Licz się z ciężkim powrotem…
…i spaniem w dziwnych miejscach. A zaliczył na przykład drzemkę na dworcu PKS w Krakowie. Sam Kraków jedynie obeszliśmy, stwierdziliśmy, że jest przyzwoicie i resztę czasu do odjazdu autobusu dogorywaliśmy na dworcu, okazując minimalne oznaki życia. Aha, i depresja po koncertowa istnieje naprawdę.
#6. Garść drobnych rad dla tych na polu namiotowym
Poza tym jeśli chodzi o takie mocno praktyczne rady, to polecam zaopatrzyć się w chusteczki nawilżane i żel dezynfekujący do mycia rąk bez użycia wody.
Poza tym nieszczęsnym tropikiem, warto oczywiście mieć karimatę. Bo naprawdę pizga złem nad ranem.
Toi Toje pachną fiołkami jedynie pierwszego dnia. I mimo, że były codziennie rano opróżniane, to fiołkami niestety później już nie pachniało. Za to prysznice (przynajmniej w naszym wypadku) były rewelacyjne. Nawet kolejki były znośne. Więc nie trzeba się zaopatrywać w suche szampony i inne bajery, którymi można się myć na sucho.
No i oczywiście klapki pod prysznic to jest must have. Chyba, że do grzybicy stóp też masz stosunek must have, to wtedy śmiało, możesz bez.
#7. Ostatnie i najważniejsze
Przygotuj się, że wydasz trochę hajsu, bo wszystko na terenie festiwalu jest potwornie drogie. Ale wiesz o co cho – wspomnienia które pozostają są bezcenne. A za całą resztę zapłacisz kartą MasterCard (co niestety jest prawdą, bo MasterCard zwykle sponsoruje tego typu imprezy i ich kartami można bez problemu za wszystko płacić, bez potrzeby wykupywania jakiś bonów- to tak na marginesie).
Z drugiej strony polecam wyznaczyć sobie pewien budżet na szaleństwo i wydać co do grosza. Skoro jedziesz się bawić, to się baw i nie licz każdej złotówki.
***
Jeśli ktoś na głos się przy mnie zastanawia czy warto wybrać się na festiwal, to od razu mówię TAK. I właśnie tak, mówię drukowanymi literami.
W tym roku na Open’erze będzie mój ukochany Alt-J a także Mumford and Sons, Hozier, José González, Kasabian, Kodaline, Of Monsters and Man, których bardzo chętnie bym posłuchała. Ale niestety. Musiałam ustalić inne priorytety. I strach przed tym, że ustalą mi termin obrony w trakcie trwania festiwalu był jednak silniejszy.
Gdybym jednak teraz dostała bilety do ręki, to nie wahałabym się nawet sekundy. Rzuciłabym wszystko i pojechała bawić się przy muzyce moich ulubionych zespołów na żywo. Bo jeśli cokolwiek warto, to właśnie to warto.
Photo by Desi Mendoza CC/ Unsplash.com