Wychowałam się na naszych okolicznych górach – na Karkonoszach. Nigdy nie byliśmy w Zakopanem, więc postanowiliśmy to zmienić. I jak każda podróż, ta również nas nauczyła kilku rzeczy.
Już wiem, że to będzie dość chaotyczny wpis. Bo mimo, że wyjazd był zaplanowany kilka tygodni wcześniej, to do ostatniego dnia nie wiedzieliśmy co my tak właściwie będziemy robić w tych Tatrach. Podobno podróże kształcą. No i ja także się nauczyłam kilku rzeczy i mam się zamiar z Wami tym podzielić. Może kogoś z Was również czeka pierwszy raz w Zakopanem.
6 wniosków, które wyciągnęłampo pierwszym razie w Zakopanem:
#1. Nie wierz opiniom w internecie
Dwa dni przed wyjazdem postanowiłam wejść na TripAdvisor i ogarnąć opinie o naszym hotelu. I to był błąd. Bo naczytałam się głównie negatywnych komentarzy o tym jak tam jest zimno, jedzenia dają tyle co dla modelek, ręczniki śmierdzą starą ścierą, a obsługa okropna i w ogóle coś strasznego. Więc już zaczęłam się martwić, że to będzie niewypał.
Na szczęście niepotrzebnie. W pokoju było tak ciepło, że aż w nocy się przez to budziłam. Hotel był czysty, nowoczesny i miał krowę za oknem w pakiecie. Pani na recepcji wyglądała dość specyficznie, ale była cholernie miła. Ręczniki były w porządku, a z posiłków nigdy nie wyszliśmy głodni.
#2. Nie kłóćcie się tego jedynego dnia, który macie na zwiedzanie
Klasyk. Nie mogliśmy sobie wybrać lepszej pory na sprzeczki. Co zaowocowało dość późnym wyjściu z hotelu. Ale jak zwykle nie ma niczego, czego nie naprawiłaby dobra kawa. I rozmowa. Dłuuuga rozmowa.
#3. Nie wierz nawigacji
Niby każdy to wie. A jednak jakimś cudem doszliśmy do wejścia na Krupówki i postanowiliśmy pójść zupełnie w przeciwnym kierunku. Niemal pod samymi skoczniami zorientowaliśmy się, że to chyba nie o to chodziło.
#4. Weź ciepłe ubrania i dobre buty
U nas na Dolnym Śląsku to tropiki są w porównaniu z tym co wyprawia się na Podhalu. Na szczęście to akurat przewidzieliśmy. Natomiast nie przewidziałam, że moje buty zjedzą mi pięty w drodze na Gubałówkę.
#5. Czarny szlak jest naprawdę trudny
Na Gubałówkę można wejść szlakiem. Czarnym, a jakżeby inaczej. Nie planowaliśmy innego chodzenia po górach (było już na to za późno), więc uznaliśmy, że chociaż na tą Gubałówkę wleziemy. Szlak bardzo krótki, ale nadrabia trudnością. Szczególnie dla nas, skoro już dawno nie chodziliśmy po jakichkolwiek szlakach górskich.
W dodatku jedno z nas wchodziło w trampkach. Nie powiem które. (Ale to nie byłam ja)
#6. Atrakcyjność atrakcji niezbyt atrakcyjna
Naczytałam się i nasłuchałam jak to trzeba koniecznie się przejść po Krupówkach i udać się na Gubałówkę. Okazało się, że Krupówki to zwykły deptak. A Gubałówka to ulica na górze z kolejnymi kramikami. No widok na Tatry był całkiem fajny, ale przesłonięty chmurami i mgłami. Także nawet panorama nie zrekompensowała mi obolałych stóp.
Już kiedyś wspominałam, że nie kręcą mnie muzea, zabytki i architektura. Chociaż faktycznie podziwiałam zakopiańskie domki, to jednak zupełnie nie rozumiem tego zachwytu Krupówkami. Nie wiem, może jakoś źle to zrobiliśmy. Może trzeba było wejść do którejś z knajp i pozwolić by urok miejsca na nas samoistnie spłynął niczym objawienie na Archimedesa.
Gubałówka okej, ale też nam nic nie urwało. Oprócz moich pięt. Może to też dlatego, że byliśmy w Schwarzwaldzie i on faktycznie pourywał nam wszystko.
Nie wątpię, że Tatry są piękne. Nie mieliśmy wystarczająco czasu, żeby przejść się tymi konkretniejszymi szlakami, czy udać się na te konkretne szczyty. Myślę, że kiedyś tam wrócimy właśnie po to. Zdecydowanie na dłużej i zdecydowanie z jakimś konkretniejszym planem.
Na przykład takim, żeby się nie kłócić na dzień dobry. To brzmi jak dobry plan ;)