Stare polskie powiedzenie twierdzi, że jak cię widzą, tak cię piszą. Ale wydaje mi się, że jest jednak inaczej: jak się widzisz, tak cię widzą. Wierz mi, że 3/4 osób nie zauważy twojej fałdki na brzuchu, dopóki o niej nie wspomnisz.
Skąd o tym wiem? Bo sama zaobserwowałam to u siebie. Bardzo rzadko zwracam uwagę na mankamenty drugiej osoby – co wcale nie oznacza, że ich nie zauważam. Kiedy rozmawiam z drugą osobą, to w ogóle nie myślę o tym, że chyba ma za dużo kilogramów, ma rozdwojone końcówki albo komuś przydałaby się pasta wybielająca do zębów. Więc dopóki ktoś nie zacznie się nad sobą pastwić i nie zaprosi mnie do grona wzajemnego biczowania, to ja w ogóle nie garnę się w tamtą stronę.
I mogę się założyć, że większość z Was ma podobnie. Bo niektórzy mimo wszelkich niedoskonałości emanują tak pozytywną energią i potrafią nas wciągnąć w tak wartką rozmowę, że w ogóle nie widzimy ich przez pryzmat ciała, ale przez ich umysł. Czyli ich piękny umysł sprawia, że jednocześnie pięknieje w naszych oczach ich ciało.
Ale kim ty jesteś żeby wątpić w siebie?
Z uporem maniaka do końca swoich dni będę twierdziła, że wszystko zaczyna się w głowie. Bo skoro uważasz siebie za brzydką, niewartą miłości dziewczynę, to jak możesz oczekiwać, że ktoś nagle dostrzeże w tobie piękną kobietę, która jest warta bezwarunkowej miłości?
Niektórzy lubią się bawić w uświadamianie komuś jakim pięknym kwiatkiem jest na tym smutnym padole, ale są też ludzie tacy jak ja, którzy wcale nie chcą się bawić w takie rzeczy i nie przysparza im frajdy ciągnięcie czyjejś samooceny w górę. Jeśli oczekujesz od miłości, że nagle podbije twoje akcje na giełdzie poczucia własnej wartości, to grubo się mylisz. Będziesz słyszeć, że jesteś piękna/kochana/cudowna/zabawna i wciąż część twojego mózgu będzie postrzegała to jako okrutną farsę. A przecież nie o to chodzi.
Jak usłyszysz, że jesteś piękna, to masz odpowiadać z uśmiechem: „Dziękuję! Miło, że też tak uważasz”. Nie chcę słyszeć żadnych głupot w stylu „Och, to nieprawda! Mam straszny cellulit”. Jeśli będziesz tak mówić, to wiedz, że gdzieś tam jest Berenika, która z dezaprobatą grozi palcem i wyraża głębokie niezadowolenie. A ja lubię być zadowolona i szczęśliwa, więc podrzucam ci bardzo proste ćwiczenie.
Ćwiczenie na dzisiaj (stosować do końca życia / w razie potrzeby):
Stań przed lustrem. Gap się na swoje odbicie. Pomyśl: „BĄDŹ DLA SIEBIE DOBRA/DOBRY”. A potem znajdź swoje atuty i je skomplementuj. Nie tylko fizyczne, ale pochwal również swoje pozytywne cechy charakteru. Czujesz się głupio? Mam nadzieję, że tylko z powodu gadania do lustra, a nie z samego faktu komplementowania siebie.
Mi nie wypada siebie lubić
To nie powinno być odbierane jak jakieś faux pas. Kiedy dowiedziałeś się, że pewność siebie jest zła i nie powinieneś siebie lubić? Kiedy ktoś powiedział ci, że to nie wypada? Skąd się w ogóle wzięło coś takiego?
Skąd się wzięło przeświadczenie wśród przyjaciółek, że powinny założyć kółko samobiczowania i wytykania swoich mankamentów. A gdyby tak, o zgrozo, zrobić na odwrót? A gdybyśmy tak na spotkaniach zaczęły się chwalić swoimi atutami? Przykład:
– Ale ostatnio mam świetne włosy! Z pół roku nie byłam u fryzjera i nie mam w ogóle rozdwojonych końcówek!
– To ekstra! A ja ostatnio robię przysiady i fajny tyłek mi się już robi.
– Wow! Brawo my! – i w tym momencie następuje epickie przybicie piąteczki.
Bo oczywiście my, kobiety musimy sobie czasem pomarudzić, ale często wychodzi nam to na lepsze – bo przy okazji narzekania na rozdwajające się paznokcie, kumpela poleci nam dobrą odżywkę z Rossmanna czy innej Nautry. Ale chodzi w tym wszystkim o umiar i celowość.
Jest różnica między: „Ale mam brzydkie paznokcie, nie mogę patrzeć na swoje ręce” a „Ostatnio mam problem z rozdwajającymi się paznokciami. Znasz na to jakiś dobry sposób?”.
Więc jeśli masz w swoim gronie koleżanki, przy których czujesz, że wręcz wypada siebie nie lubić – to błagam, zmień koleżanki.
Magia pewności siebie
Jako społeczeństwo podlegamy pewnym zbiorowym reakcjom i zachowaniom. Łatwo podłapujemy i przyjmujemy niektóre opinie „na wiarę”.
Przykład. Właśnie poznajesz faceta, który wydaje się być pewny siebie. A ty podświadomie myślisz, że skoro jest taki do przodu, to pewnie wcześniej już nie raz został upewniony o swojej wartości – czyli ma podstawy do takiego zachowania. A skoro inni potwierdzili jego wartość, to pewnie tak jest. I bam!, nawet jeśli facet nie jest wybitnie przystojny, to pociąga cię jego pewność siebie.
I w pewności siebie mam na myśli to, że nie jest: speszony, wystraszony, zlękniony, wycofany i wręcz przerażony rozmową z tobą. Nie mówi rzeczy tylko pod ciebie, jest sobą i wcale się tego nie wstydzi. Więc nie chodzi o zgrywanie z siebie jakiegoś Alvaro, bo ludzie wyczuwają fałsz. Chodzi o bycie szczerym ze sobą i z innymi – nawet jeśli ta szczerość objawia się poprzez stwierdzenie: „Jestem inteligentnym, przystojnym i zabawnym facetem. Lepszego nie znajdziesz”. Jeśli ty wierzysz sobie, to kim ja jestem, żeby wątpić w ciebie?
Inny przykład. Wyobraź sobie seksowną kobietę. Ma na sobie seksowną bieliznę, szpile niesamowicie wydłużają jej nogi… a ona idzie zgarbiona, zlękniona spogląda na ciebie i nie wystarcza jej dłoni, by zakryć strategiczne miejsca. To w ogóle nie jest seksowne, prawda? To przygnębiające jest.
A teraz wyobraź sobie kobietę w tej samej seksownej bieliźnie i w tych samych szpilach. Idzie w twoją stronę kocimi ruchami i wyzywająco patrzy ci w oczy. Czujesz jej pewność siebie. A skoro ona czuje się tak bardzo pewna siebie, to chyba ma powody, nie?
Więc zanim zaczniesz znowu płakać dlaczego nikt nie chce cię pokochać, odpowiedz sobie za co TY siebie kochasz. Zanim zaczniesz narzekać, że partner nie mówi ci jaka jesteś piękna, to zastanów się jak często TY sama sobie to mówisz? A jeśli ty, mój drogi uważasz się za żałosnego robaka niegodnego miłości, to jak możesz oczekiwać, że ktoś cię pokocha? Czy ty byś siebie pokochał?
***
Pewność siebie i świadomość własnej wartości pociąga tak samo kobiety jak i mężczyzn. Co tu dużo gadać, to seksowne jest jak diabli. Dlatego naprawdę nie warto wciąż zakrywać swoich niedoskonałości i wstydzić się siebie. Życie jest na to za krótkie.
Bo ze wszystkich rzeczy, w które można wierzyć, dlaczego nie uwierzyć w siebie?
Jeśli podobał ci się ten tekst, to zajrzyj również do tego- Jak być lepszą wersją siebie – 4 kroki
Photo by Yanko Peyankov // unsplash.com