z takiego patriotyzmu to ja się wypisuję
Ludzie

Z takiego patriotyzmu to ja się wypisuję

Jak czytam jakikolwiek artykuł na jakikolwiek temat polityczny, to najbardziej stresuje mnie końcówka. Nie z powodu mocnej puenty, tylko z powodu widniejących pod nim komentarzy. I już sama nie wiem czy mnie bardziej wkurza, czy smuci to wszechobecne podejście, że jest tylko jeden słuszny patriotyzm.

Powiem więcej – mnie ta sytuacja przeraża. Boję się tego, że według niektórych jest tylko jedyny prawdziwy model patrioty.
Boję się ludzi, którzy wierzą, że patrzą tylko w dobrą stronę. Bo wiecie, podobnie sprawa wyglądała z nazistami. Oni też byli święcie przekonani, że patrzą tylko w dobrą stronę i w ten sposób tłumaczyli wybijanie ludzi jak natrętne robactwo. Między innymi przecież również nas, Polaków.

Codziennie w pracy mam kontakt z Amerykanami. Szczególnie dużo pracuję z jedną czarnoskórą Amerykanką i przed naszym Dniem Niepodległości ostrzegłam ją, żeby lepiej nie wychodziła tego dnia, bo na nic zda się fakt, że jest oddaną Chrześcijanką – może dostać wpierdol za sam kolor skóry. Było mi wstyd, że muszę coś takiego jej mówić. A jeszcze większe zażenowanie poczułam, kiedy powiedziała, że ona wie, bo ich szef ds. bezpieczeństwa już wysłał im notkę na temat „polskiego dnia niepodległości” i żeby pracownicy nie wychodzili poza próg hotelu.

Po tym nieszczęsnym dniu zapytała mnie o co chodzi z tymi neonazistowskimi transparentami, które pojawiły się podczas naszego Dnia Niepodległości. Powiedziała mi wtedy coś, co mocno zapadło mi w pamięć:
– Nie rozumiem. Kto jak kto, ale WY powinniście wiedzieć lepiej.
Pokręciłam tylko głową z rezygnacją.

Powiedziałam jej, że to nie jest MÓJ patriotyzm i z takiego patriotyzmu to ja się wypisuję.

Skoro nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam

Kiedy mówię, że nie mam nic przeciwko małżeństwom jednopłciowym, to z miejsca kwalifikuję się jako „DESTRUKTOR TRADYCYJNYCH WARTOŚCI RODZINNYCH”. Bo przecież jest tylko jeden słuszny model rodziny. Jest tylko jedna słuszna miłość.

Boję się tego, że kiedy wyrażam filozofię „żyj i daj żyć innym”, to z miejsca jestem kwalifikowana napisem przez czoło „LEWAK”. A kiedy już zostaję nazwana tym lewakiem, to równie dobrze można powiedzieć, że jestem wrogiem narodu, gorszym sortem. A w ogóle, jeśli powiem, że sporo skorzystaliśmy na wejściu do Unii, to ja chcę sprzedać swój kraj Angeli Merkel.

Ten straszny, zgniły Zachód

O słodki jeżu… ta dziwna obsesja na punkcie Zachodu i po raz kolejny nasze absurdalne poczucie wyższości. Gdzie nam tam do tej całej OJROPY. Albo jeszcze gorzej – do tej nieszczęsnej GEJROPY. My jesteśmy lepsi, nasza homo- i ksenofobia stawia nas wyżej. Jesteśmy dumnym ostatnim bastionem obrony prawdziwych wartości rodzinnych.
Bo to przecież właśnie Europa powinna wstać z kolan. Zastanawiacie się przed kim ona klęczy? No pewnie przed terrorystami albo uchodźcami – w końcu to jedno i to samo.
Naszych kobiet nie gwałcą imigranci. O nie, nasze kobiety gwałcą przynajmniej rodacy i prawowici mężowie.

I uwierzcie mi, ja naprawdę staram się być pośrodku. Nie twierdzę, że to co się wydarzyło w Manchesterze, Paryżu czy Sztokholmie to jest normalne. Ale jestem daleka od brnięcia w czarno-białe osądzanie wszystkich migrantów. Po pierwsze – dlatego, że internet roi się od fake newsów, które mają to do siebie, że są niesamowicie klikalne. A po drugie – mój brat też jest emigrantem, a dokładnie emigrantem ekonomicznym. Jest jednym z tych Polaków, którzy wyjechali „po lepsze życie”, kiedy Anglia otworzyła granice. Mieszka już tam kilkanaście lat. Ułożył sobie tam życie, jego syn się tam urodził, normalnie płacą podatki i nigdy nie robili żadnych przekrętów w stylu „moja żona i dzieciaki są w Polsce, ale może uda nam się wyciągnąć od Brytoli trochę fuli”. Dostali podwójne obywatelstwo.

Ale i tak spotyka masę Angoli, którzy wprost przy nim hejtują Polaków. Że darmozjady i ciągną zasiłki, że nie chcą się integrować, że tworzą swoje polskie dzielnice/getta.
Brzmi jakoś podobnie?

Daj! Daj! Daj!

Najbardziej irytuje mnie, że ciągnęliśmy przez tyle lat kupę hajsu od Francji i innych Niemiec, a teraz czujemy się zajebiście lepsi. W dupie mamy te autostrady, drogi, nowoczesne pociągi i inne renowacje. A już najbardziej bawi mnie to, że najpewniej za wyjściem z Unii stoją rolnicy, którzy notabene najwięcej hajsu z tej Unii wyciągnęli.
Powiecie, że pieprzę farmazony. Może i tak, ale mi wystarczy wyjrzeć prze okno i widzę jak bardzo zmieniło się moje miasto właśnie dzięki tym Funduszom Unijnym. Ile dróg zrobili, ile renowacji, ile tych wszystkich projektów. Moje miasto autentycznie rozkwitło dzięki tym dopłatom.

Ja sama w liceum korzystałam z zajęć pozalekcyjnych z matmy finansowanych właśnie z tych Funduszy Unijnych. Być może jacyś Francuzi płacili za to, żebym mogła wreszcie zakumać te zasrane funkcje i inne ułamki. A kiedy oni potrzebują pomocy z rozlokowaniem uchodźców, to my się odwracamy dupą i mówimy: „przyszli do was, to wasz problem!”.
Więc ja się jakoś nie dziwę, że chcą  nam te fundusze zabrać. No bo chyba nie na tym powinna polegać ta cała UNIA, hę?

Jest to jakiś problem, ale skoro jesteśmy wspólnotą, to chyba jako ta wspólnota powinniśmy razem jakoś ten problem rozwiązać. A z naszej strony to wygląda, że póki można wydoić to ciągnij ile wlezie, a jak pojawia się pierwszy problem, to zostaje po nas dziura w ścianie jak w bajkach z królikiem Bugsem.

Może i gówno, ale przynajmniej swojskie

Ale my wciąż udajemy, że jesteśmy ponad to. Bo u nas nie ma ataków. Bo od nas uchodźcy wręcz uciekają, bo nawet według nich za te pieniądze i w takiej atmosferze nie ma co żyć. Jesteśmy lepsi. Po co nam ta Unia, skoro Unia stwarza tylko większe problemy. I już nikt nie chce myśleć na jakim poziomie byśmy żyli w tym momencie, gdyby Unia pewnych rzeczy na nas nie wymuszała. Ludzie narzekają na smog, ale kiedy Unia narzuca normy i mówi: „Ej, ogranijcie się”, to my mówimy, że nie będą nam jakieś zachodnie lewaki mówić co mamy robić i jeśli ciężko oddychać powietrzem w Krakowie, to może trzeba je dokładniej przeżuć.

Nie mówiąc już o komforcie otwartych granic, gdzie nie trzeba czekać w wielogodzinnych kolejkach. Chcecie sobie przypomnieć jak to kiedyś było? Wystarczy wybrać się na wschód. Mój tato w grudniu miał okazję stać w kolejce na granicy z Ukrainą – nie poleca.
A ile samych gospodarstw rolnych skorzystało na tym, że eksport produktów był o wiele łatwiejszy i tańszy między krajami wspólnoty.
Nie no, to już jest nieistotne, bo to Unia w tym momencie musi się podnieść z kolan, a nie my.

I nie, wcale nie twierdzę, że Unia jest bez wad. Rany, nawet żaden związek dwójki ludzi nigdy nie jest tęczowo kolorowy i zgodny, a co dopiero związek kilkunastu krajów i miliardów różnych ludzi. A skoro tak to w Unii, tak jak w każdym innym związku, potrzebne są kompromisy. Dialog, rozmowa i konstruktywne rozwiązywanie problemów.

Jedną nogą na Zachodzie, drugą na Wschodzie

Kiedy słyszę takie jęki na zgniły Zachód, to wiecie z czym mi się to kojarzy? Z Rosją mi się to kojarzy. Z komunizmem. Z PRLem. Z tym wszystkim, co tak niektórzy lubią negować, a do czego (chyba nieświadomie) sami ciągną!
Geograficznie jesteśmy państwem Europy Środkowej i mentalnie chyba też. Jesteśmy podzieleni jak chyba nawet nie byliśmy podzieleni podczas zaborów- jedni wyzywają się od lewaków, a drudzy od ciemnogrodu.
Z jednej strony chcemy rozwoju i chcemy tych zachodnich standardów, ale z drugiej zapieramy się nogami o piach przed tym co ten postęp niesie. I nie mówię w tym momencie o postępie technologicznym, ale o postępie kulturalnym i mentalnym.

Wiecie co, to że ludzie nie mają problemu z małżeństwami jednej płci, albo z różnorodnością wyznaniową, to wcale nie jest jakaś degradacja wartości. To właśnie jest społeczna dojrzałość. A to, że są ludzie, którzy chcą się wysadzać w imię czegoś i zabijać przy tym kogo popadnie, to wcale nie sprawia, że ludzie otwarci na wielokulturowość sami na to sobie pozwalają czy wręcz, że na to zasłużyli. To jest jakaś chora logika! Coś na poziomie twierdzenia, że kobieta, która nosi kuse spódniczki sama się prosi o gwałt.

***

No więc my teraz tak trochę przypominamy Goofy’ego, który zjeżdża na nartach i nogi rozjeżdżają mu się w dwóch różnych kierunkach – kojarzycie taką scenkę? Pamiętacie jak zwykle się kończyła? Zwykle kończyło się na tym, że Goofy w najlepszym wypadku lądował kroczem na drzewie.
I sytuacja wygląda tak, że my też nie damy radę wiecznie jechać tak rozkraczeni. Albo możemy dołączyć do zachodu, albo do wschodu. I nie wiem jak Wam, ale mi ta druga opcja akurat średnio odpowiada.

 


Photo by Pawel Furman // unsplash.com

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać