Smutny chłopiec
Bierz życie na klatę

Patola rodzi patolę

Do tego wpisu zabierałam się całe miesiące. Bo to nie jest łatwy temat. Zresztą jak każdy temat, który dotyczy śmierci. Świat nie jest czarno-biały. Dlatego aborcja nie może być uznawana ani za w pełni dobrą ani za zupełnie złą. 

Ostatnio z moim lubym przechodziliśmy fazę na pochłanianie serialu Orange is New Black. Fantastyczny i polecam całą sobą. Wciąga jak kokaina.
Są tam dwie postacie, które uwielbiam – Pennsatucky i Big Boo. Dość nietypowa przyjaźń, bo pierwsza jest nawróconą dość radykalną chrześcijanką, a druga lesbijką z krwi i kości. Uwielbiam takie z pozoru wykluczające się przyjaźnie.

Dzień Matki. Wszystkie więźniarki bawią się z dziećmi i trwa ogólna radość. Jedynie Pennsatucky siedzi nad mini-grobami swoich nienarodzonych dzieci (dokonała 8 aborcji). Koło niej siada Boo i pyta co jest grane z tym całym małym cmentarzykiem.

Pennsatucky rozmawiająca z Boo
– Taa… – mówi załamana Penn – To są wszystkie moje nienarodzone dzieci. Pójdę za to do piekła. Ja wiem, że zostałam ocalona i w ogóle, ale wiesz… one nawet nie miały szansy.
– Synku, musisz odpuścić całe to gówno. – mówi jak zwykle prosto z mostu Boo i wygłasza swój najlepszy monolog – Czytałaś kiedyś książkę Freakonomics? Jest tam całkiem ciekawy rozdział Gdzie się podziali kryminaliści? – Pennsatucky obraca się i palcem wskazuje na boisko za sobą gdzie przebywają wszystkie więźniarki bawiące się z dzieciakami. Boo się uśmiecha i mówi dalej – Nieee. W latach 90-tych ubiegłego wieku drastycznie spadła przestępczość. Książka ten fakt przypisuje jako następstwo po procesie Roe v. Wade. Aborcje, które nastąpiły po tym procesie… to były dzieci, które nie były chciane. Dzieci które, jeśli matki byłyby zmuszone do ich urodzenia, dorastałyby w biedzie, zaniedbaniu i ogólnym maltretowaniu. A to są trzy najważniejsze składniki, które czynią z kogoś przestępcę. Ale one się nigdy nie urodziły. Więc, dwadzieścia lat później, kiedy byłyby w wieku dokonywania pierwszych przestępstw – nie było ich, by je dokonać. A statystyki przestępczości dramatycznie spadły. Chodzi mi o to, że byłaś ćpunką, śmieciem i gównem społeczeństwa, a gdybyś urodziła swoje dzieci to też stałyby się ćpunami, śmieciami i gównami. Więc usuwając te ciąże oszczędziłaś społeczeństwu udręki z twoim potomstwem. Jak o tym bardziej pomyślisz, to jest to błogosławieństwem.
– Nigdy tak o tym nie pomyślałam – mówi trochę przekonana Tucky.
– Co robi dobra matka? – pyta retorycznie Boo – Dobra matka robi to, co najlepsze dla jej dzieci. A czasami może najlepsze dla jej dzieci jest pozbawienie ich zajebiście żałosnego życia w patologii.

Patola rodzi patolę

Tak się składa, że od początku podstawówki mieszkałam w dzielnicy, która miała najgorszą renomę w mieście (w tamtych czasach). Niemal codziennie na klatce mijałam Panów-Żulów, którzy kulturalnie za pazuchą chowali winiacza. Przez jednego menela mieszkającego na parterze raz o mało kamienica nie poszła nam z dymem. Bo kołdra zajęła się od peta. Jeden z tych kulturalnych żuli umarł na przedsionku piwnicy. Albo zapił albo zaćpał.
Bawiłam się na podwórku z dzieciakami, które klnęły tak, że aż oczy wychodziły na wierzch w szoku. Chodziły głodne, brudne i niegrzeczne.
A teraz? Albo siedzą w więzieniu, albo wyjechali do Anglii. I to też niekoniecznie do uczciwej pracy. Dzielnica jest już spokojna. Ale część z nich urodziła dzieci, które wyglądają dokładnie tak samo żałośnie jak oni, gdy byli mali. Schemat się powtarza. Rzadko kiedy ktoś potrafi nauczyć innego życia niż to, które sam zna.
Podziwiam dzieciaki, które przełamują takie schematy. Dzieciaki, które uciekają z takiej patologii. Ale niestety obawiam się, że jest to znikomy procent. Większość patologię dziedziczy niczym spadek. I nie każdy ma na tyle rozumu, by w porę się z niego zrzec.

Roe v. Wade

W latach 70-tych pewna kobieta pozwała stan Teksas o brak możliwości przeprowadzenia aborcji. Kobieta twierdziła, że dziecko jest wynikiem gwałtu. Sprawa była rozpatrywana przez Sąd Najwyższy i trwało to tak długo, że Roe i tak urodziła niechciane dziecko, po czym od razu oddała je do adopcji. Ostatecznie proces wygrała i tym samym na mocy tego wyroku zniesiono w całych Stanach Zjednoczonych zakaz usuwania ciąży¹. Sąd uzasadnił wyrok w ten sposób:

Prawo stanu nie może naruszać konstytucyjnego prawa każdej kobiety do podejmowania decyzji o urodzeniu lub nie urodzeniu dziecka (które należy do sfery czysto prywatnej).

Według mnie jest to całkiem sensowne wyjaśnienie. To jest logiczne. Ja ledwo się czuję na siłach podejmować poważne decyzje odnośnie mojego życia, a co dopiero dotyczące czyjegoś. Nie mam prawa mówić komuś, że ma urodzić dziecko. Tak samo jak nie mam prawa mówić komuś, że powinien przerwać ciążę. To nie jest moja sprawa.
Uważam, że powinniśmy mieć wybór. Taki osobisty, prywatny. Bo wybór wcale nie oznacza od razu aborcji.

Pro-choice nie oznacza No-life

Aborcja nigdy nie powinna być traktowana jako rodzaj antykoncepcji. Jeśli ktoś w ten sposób myśli, to jest cholernie niedoinformowany. To powinna być ostateczna ostateczność i mocno przemyślana decyzja. Ludzie powinni być uświadamiani jakie konsekwencje taki zabieg może nieść na przyszłość. Jakie bezpośrednie powikłania po, zakażenia, wpływ na kolejne ciąże czy syndrom poaborcyjny. To nie jest takie hop do przodu. A sam fakt, że ktoś będzie miał taką opcję wcale nie oznacza, że właśnie ją wybierze.
Ja sama nie wiem czy bym się na taki zabieg zdecydowała, nawet w najczarniejszych scenariuszach. Ale chciałabym mieć szansę podjąć decyzję sama. Zgodnie z moim sumieniem, moimi zasadami moralnymi i stylem życia. To jest moja prywatna sprawa jakiego wyboru bym dokonała².

Against abortion? - Don't have one!

Lubię pytać wierzących znajomych co by zrobili, gdyby się dowiedzieli że ich dziecko urodzi się w jakiś sposób upośledzone. Nigdy nie było z ich strony jednoznacznej odpowiedzi typu Pro-Life mimo wszystko. Mówili, że musieliby to bardzo dobrze przemyśleć. Bo to obowiązek 24/7 do końca ich życia albo ich dziecka. A bo nie będzie pełnym członkiem społeczeństwa (myślimy tu o poważnych chorobach, które znacząco utrudniają codzienne życie). Może niektórzy się oburzą, ale ja bym nie chciała takiego życia dla mojego dziecka. Bo sama bym nie chciała tak żyć. Tak czy inaczej podjęta decyzja o aborcji byłaby plamą na moim sumieniu, nie na Waszym.

***

Ludzi przede wszystkim trzeba nauczyć samodzielnie myśleć. Bo jeśli ktoś myśli, to wie, że ludzie się zmieniają. Do głosu dochodzą instynkty, hormony albo potrzeby przekazania dalej swoich genów. Więc trzeba mocno użyć mózgu, serca i intuicji. A cokolwiek stanie się potem, to już twoja broszka.

A co z taką kobietą, która po latach żałuje swojej decyzji? Ano nic. To była jej decyzja – teraz niech bierze za nią odpowiedzialność.


¹Jako ciekawostkę dodam, że ta cała Roe po latach się nawróciła i przyznała, że ciąża nie była wynikiem gwałtu. Stała się nawet aktywną działaczką ruchu Pro-Life. Zwróciła się do Sądu Najwyższego o ponowne otwarcie sprawy, ale Sąd ten wniosek odrzucił.  Więcej powie Wam ciocia Wiki

²Mimo, że mówię „sama, sama i moje”, to oczywiście mam tu na myśli wspólną decyzję z partnerem.

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać