Damsko-męskie

Fakir w związku

Każdy z nas na pewno zna kogoś, kto wchodząc w związek diametralnie się zmienił. Czasem to była zmiana na dobre, bo zaczął rozwijać swoje pasje i sięgnął po rzeczy, po które wcześniej nie miał odwagi nawet prosić. A czasem zmienił się na złe, odwracając twarz w stronę tylko jednego człowieka, przywiązując sobie do nogi kotwicę. Wszystko zależy od tego z jakim fakirem się zwiążemy.

Kiedyś natknęłam się na starego znajomego. Stwierdził, że przeważnie jak obserwuje swoje koleżanki, które wchodzą w stały związek, to zaczynają się zaniedbywać – tyją i w ogóle jakoś tak brzydną.
– A z tobą jest wprost przeciwnie, tobie ten związek ewidentnie służy – powiedział.

Ale on nie był jedyną osobą, która to zauważyła. Jak usłyszałam to samo z ust kilku innych osób, to zaczęłam się nad tym zastanawiać. I rzeczywiście odkąd jesteśmy razem nie przytyłam nawet jednego kilograma i udaje mi się utrzymywać wagę, w której czuję się całkiem dobrze. Wciąż stawiam na w miarę zdrowe odżywianie (chociaż daleko mi od restrykcji i czasem napije się piwa, zjem pizzę albo skuszę się na tą czekoladową muffinkę z Lidla), staram się regularnie ćwiczyć i poświęcać czas tylko dla siebie – czyli czytać książki, oglądać ulubione seriale i pisać teksty na bloga. Mimo, że jestem w stałym związku, to wciąż mam wystarczająco czasu dla siebie i tylko siebie.

Zachowaj swoją twarz

Nie wiem, może to wynika też z tego, że daliśmy sobie trochę przestrzeni na „własne rzeczy”. On ma swoją frezarkę i próby z kumplem, a ja bloga i dziwne rozmowy z A. Oboje nie chcemy być jak te pijawki wczepione w siebie i nie dające się oderwać choćby na moment.

Ostatnio jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności trafiłam na wywiad z Gonciarzem i zaciekawiło mnie coś, co tam powiedział. Powiedział, że nigdy nie wierzył w to, że ktoś może stać się szczęśliwszy zdrowiej jedząc i regularnie trenując. Więc z przekory postanowił właśnie zacząć się więcej ruszać i pozmieniać trochę rzeczy w swojej diecie. I co? No niestety rzeczywiście zaczął się czuć lepiej, miał więcej pozytywnej energii i przez to nagle wiele innych aspektów jego życia zaczęło się układać. Chciał obalić ten wytarty frazes, a niechcący stał się jego potwierdzeniem.

Tak samo rzecz się ma z tym, że wszyscy powtarzają jak to w związku trzeba pielęgnować swoje pasje z „przed” i dbać o stare znajomości. Że trzeba zachować swoją twarz i nie odwracać jej tylko do jednego człowieka. I ten wytarty frazes, choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo chcieli nienawidzić, to jednak niesie ze sobą jakąś prawdę.

Cały wic polega na tym, żeby umieć zachować swoją niezależność i jednocześnie podzielić się z kimś sobą. Czyli pozwolić, żeby się nami zaopiekował, pomógł, doradził. W tym wszystkim nie chodzi o niezależność za wszelką cenę, ale o brak myślenia w stylu „moje życie bez ciebie straciłoby sens”. Może brzmi słodko, ale to fajnie wygląda tylko na ekranie kina.

Fakir

Każdy z nas jest jak taki chodzący ying i yang. Jesteśmy jak ten wieczny taniec przenikających się sprzeczności. Toczymy wewnętrzną sprzeczkę między swoimi pozytywnymi i negatywnymi cechami. I zawsze trafiają się takie osoby, które wciskają w nas guziki, które nagle aktywują w nas pokłady tej złej energii, jednocześnie aktywując toksyczne zachowanie. Ale są też osoby, które potrafią wydobyć z nas te wszystkie pokłady dobra, wiary w siebie i w innych ludzi.

W jednej z książek, do których lubię co jakiś czas wracać, pojawiło się porównanie pewnej osoby do fakira. Może po prostu to zacytuję, to będzie łatwiej się do tego później odnieść:

Kiedy mi się czasem przygląda, widzę na jej twarzy coś w rodzaju chytrego uśmieszku fakira! Znasz te sztuczki? Sądzisz, że twoja kieszeń jest pusta, a fakir patrzy na nią i uśmiecha się chytrze, bo wie lepiej od ciebie, co w niej masz! I rzeczywiście! Potrafi ci z niej wyjąć piętnaście chustek do nosa, cztery króliki i dwa kanarki!! Podobnie rzecz ma się z babcią Emilią…”.

Myślę, że niemal każdy związek działa na zasadzie takiego fakira. Tylko, że fakir może być dobry albo zły. Zauważyłam, że ludzie wchodząc w związki zawsze coś wyciągają z siebie nawzajem. Albo dobre rzeczy, albo te złe. Niektórzy wyciągając te dobre, pomagają nam się rozwijać, a sięgając po te złe – rozdmuchują jakieś nasze zapędy autodestrukcyjne.
W związku jest to o tyle ważne, że jest to przecież najbliższa Tobie osoba. A jeśli ktoś tak bliski mówi na przykład, że podróżowanie albo wyjazdy na koncerty jest czymś bezsensownym i to tylko strata pieniędzy, a Ty kochasz takie doświadczenia, to… to zwyczajnie boli. Podcina skrzydła. Wgniata w podłogę. Przyczepia kulę do nogi.

Co ma jedno do drugiego?

Bo widzicie, chodzi o to, że z jakiegoś powodu się w kimś zakochujemy. Często bywa tak, że intryguje nas właśnie czyjaś niezależność, ciekawe hobby i tak dalej. Nie ukrywam, że Mojego poznałam przez internet. (To było strasznie dziwne zrządzenie losu i w ogóle, ale mniejsza z tym.) Była jedna rzecz, która mnie w nim zaintrygowała – na swoim zdjęciu w jednej ręce trzymał pałeczki perkusyjne. ( A trzeba Wam wiedzieć, że mam klasyczną słabość do muzyków.) Więc skoro to mnie w nim od samego początku zaintrygowało, to jak mogłabym teraz mieć coś przeciwko jego wypadom na granie z kumplem? (To taki trochę odpowiednik męskiego wypadu do baru na piwo.) Jak mogłabym dusić w nim coś, co od zawsze podziwiałam?
Zamiast tego wolę bawić się w dobrego fakira – zachęcam, wspieram i rozwiewam wątpliwości. I to działa w dwie strony.

Kiedy przeglądałam nasze zdjęcia z urlopu, to byłam strasznie zawiedziona ich jakością – praktycznie żadne nie nadawało się do wrzucenia na bloga. I właśnie wtedy zakiełkował we mnie pomysł kupienia lustrzanki. Wiecie jak na to zareagował?
– No ja nie wiem jak ty chcesz być profesjonalnym blogerem i jeszcze nie kupiłaś lustrzanki.
Sądziłam, że będzie chciał wybić mi to z głowy i stwierdzi, że po co tyle pieniędzy wydawać, że za tyle hajsu to na Majorkę moglibyśmy polecieć…
A on mi tu wyskakuje, że to dobry pomysł. Że to ma sens. Że to dobry krok dalej.

***

I powiem Wam szczerze, że życie naprawdę nabiera zupełnie innego wymiaru, kiedy mamy obok siebie takiego fakira, który wciąga nam z kieszeni to, co tak bardzo chcieliśmy w niej mieć.

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać