Z pamiętnika introwertyka

Dziecko introwertyk – instrukcja obsługi

Dziecko o naturze introwertyka może być prawdziwym wyzwaniem. Jeśli dobrze się poprowadzi takiego młodego osobnika, to może wyrosnąć z niego silna indywidualna jednostka. Ale jeśli zrobimy to źle, to możemy wyhodować zamkniętego w sobie odludka, ciągnącego bardziej w stronę miana socjopaty niż introwertyka. 

Nie jestem rodzicem, więc ciężko uznać mnie za wiarygodne źródło wiedzy, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci. Ale jestem introwertykiem i zostałam przez kogoś wychowana, więc na tej podstawie mogę wyciągnąć jakieś wnioski i z perspektywy czasu przyznać, że coś było dobre albo złe. Pomysł na tekst podrzuciła mi Miniaturowa, która poprosiła o instrukcję obsługi introwertycznego dziecka. Agata jest posądzana o bycie wyrodną matką, bo nie chce wysłać syna na badania pod kątem autyzmu. Czyli z tego można wysnuć wniosek, że dzieci albo biegają, skaczą i ciągną do rówieśników, albo są autystyczne. Nie ma nic pomiędzy. Dziecko nie może być ciche i spokojne. A jak jest, to znaczy, że coś ewidentnie nie bangla.

Jak tak sobie pomyślę i sięgnę pamięcią wstecz, to nigdy nie miałam zbyt wielu koleżanek. W przedszkolu miałam tylko jedną koleżankę, z którą bawiłam się bez przerwy. Oczywiście bawiłam się też z innymi dziećmi, ale tylko jedna dziewczynka była dla mnie (jak to określa moja mama) serdeczną przyjaciółką. I ten schemat powtarzał mi się przez lata – wybierałam sobie jedną osobę, którą obdarzałam przyjaźnią, a reszta była z doskoku i w sumie mi obojętna. Zawsze odczuwałam dyskomfort, kiedy musiałam iść w nowe miejsce i poznawać nowe dzieci – raczej na początku byłam zamknięta i na uboczu. Nie pałałam do nikogo nienawiścią, nie obrażałam się i nie wyobrażałam sobie, że inne dzieci płoną. Zwyczajnie lubiłam bawić się sama – swoje towarzystwo uważałam za wystarczająco ciekawe i fajne. Jakoś nie widzę w tym nic złego, bo byłam raczej radosną dziewczynką.

Więc jako już dorosła kobieta (chociaż wolałabym użyć słowa „dziewczyna”) chciałabym podpowiedzieć co otrzymałam w okresie wychowywania i co pozwoliło mi się stać tym, kim jestem obecnie – czyli całkiem pewną siebie osobą, która nie ma nic przeciwko, jeśli ktoś uzna ją za wywyższającą się pindę.

#1. Naucz dziecko asertywności i jak się bronić

Byłam regularnie „trenowana” przez moich braci – jeden z nich uczył mnie jak się bić i jak się obronić. Nigdy nie był ze mnie żaden łobuz, ale wiadomo – niektóre dzieci lubią sobie szukać kozła ofiarnego, na którym mogą wyżywać swoje dziecięce frustracje.
W pierwszej klasie podstawówki jedna dziewczyna ciągle mnie męczyła, aż któregoś razu mocno naruszyła moją strefę osobistą i dostała z łokcia pod żebra. Już nigdy więcej nie miałam z nią problemu. Nie zachęcam do tego, żeby uczyć dzieci się bić – nic z tych rzeczy. Zachęcam do tego, żeby uczyć dzieci jak się bronić i jak być asertywnym. Dla mnie sama świadomość, że będę potrafiła się obronić, była uspokajająca i dodawała mi odwagi, żeby nie ulegać takim znęcaniom. Dzięki temu mogłam być lekkim outsiderem, a jednocześnie nikt mnie z tego powodu nie wytykał, bo nie dawałam sobie dmuchać w żadną kaszę.
Moja mama nigdy mi nie mówiła, że mam się nie bić. Mówiła, że ja ktoś mi zrobi krzywdę, to mam oddać. Ale tak żeby nikt nie widział. Chyba w dzisiejszych czasach zostałaby spalona na stosie wraz z innymi wyrodnymi matkami, ale przynajmniej nie zrobiła ze mnie ciućmy, która daje sobą pomiatać i opluwanie traktuje jak wiosenny deszcz.

#2. Nie zmuszaj

Nie ciągajcie dziecka do miejsc, gdzie jest dużo dzieciaków i nie każcie mu się z nimi bawić. Takie wypychanie i uspołecznianie na siłę może tylko wywołać odwrotny efekt i dzieciak będzie się systematycznie coraz bardziej zaskorupiał, zamykał w sobie. Chcecie tego?
Nie zmuszajcie, ale dawajcie okazje. Niech sobie sam wybierze kolegę/koleżankę i zobaczycie, że sam doskonale sobie z tym poradzi. Na pewno nie ma sensu zmuszać dziecko do zabawy z kimś, kogo nie lubi. A każdy doskonale wie, że przyjaźnie zawiązują się spontanicznie i rodzą się z niczego jak muszki owocówki. Więc dawajcie okazje do zrodzenia muszki, ale klonujcie jej na siłę.

#3. Ucz jak funkcjonować w społeczeństwie i zachować indywidualność

Jeśli Wasze dziecko rozumie, że nie można dla zabawy prać koleżanek, zabijanie jest złe, a pieski się głaszcze, kocha i szanuje – to wszystko jest z nim w porządku. To, że woli sobie godzinami kolorować obrazki zamknięte w pokoju, to wcale nie oznacza, ze wyrośnie z niego socjopata. Więc ucz dziecko jak funkcjonować w społeczeństwie na swoich własnych zasadach.
Nie ucz dziecka, że musi być jak inni, żeby być normalnym. Ucz je, jak być dobrym człowiekiem w czasie sztormu. Przekaż wartości, którymi ten człowiek ma się kierować w przyszłości. Uświadom mu, że to, co jest dobre dla innych, wcale nie musi być tak samo dobre dla niego. Naucz dziecko ufać sobie. To jest ważne, tym bardziej w ekstrawertycznym świecie, w którym od ludzi (a chyba nawet bardziej od dzieci) oczekuje się wiecznej przebojowości. Czasem więcej daje asertywność, pewność siebie i wiedza, kim się jest, niż zawładnięcie światem swoją przebojowością.

#4. Nie przejmuj się, że woli być samo

O ile nie ma to jakiegoś negatywnego podłoża – smutek, brak akceptacji, odosobnienie i tak dalej. Wcześniej pisałam o tym, że można wyodrębnić dwie grupy introwertyków – tych zdrowych i tych „chorych”.  Introwertyzm wynika z tego, że ktoś czerpie energię z bycia w samotności. Więc jeśli twoje dziecko jest szczęśliwe, układając w samotności klocki Lego, to w czym problem? Trzeba się w tym wszystkim zastanowić czy przypadkiem nie próbujemy kogoś uszczęśliwiać na siłę.
Poza tym najprawdopodobniej przyjdzie taki moment, że po prostu dziecko samo się tym zmęczy i zacznie szukać interakcji z innymi dziećmi. Człowiek to jednak mimo wszystko zwierz stadny.

#5. Rozmawiaj, tłumacz i pokazuj

Moja mama pod natłokiem stresu czasami wybuchała i strasznie na mnie krzyczała. Byłam mała, bałam się i nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje. Ale mama zawsze do mnie po wszystkim przychodziła, żeby to wyjaśnić. Tłumaczyła dlaczego tak się stało i mnie szczerze przepraszała. Miałam kilka lat i miało to dla mnie kolosalne znaczenie. Rodzice zawsze wydają nam się władzą absolutną – mogą wiele rzeczy, rozumieją wiele rzeczy i wydawałoby się, że zawsze mają rację. A tutaj siedzi przede mną moja mama, ze skruchą mnie przeprasza i przyznaje się do błędu. W ten sposób moja mama nauczyła mnie, że przepraszanie nie jest oznaką słabości i nawet ona to robi, kiedy wie, że sknociła. Nauczyła mnie  w ten sposób, że można z nią porozmawiać i ja czasem też mogę mieć rację. Nie jest wszechpotężna i nie ma władzy absolutnej nade mną. Nasza relacja nie opierała się na karceniu, straszeniu i ucinanie sprawy przy ogonie. Bardziej opierało się to na wzajemnym szacunku, który najpierw musiał wyjść od niej, bo to przecież ona daje przykład.
Więc pamiętaj o tym, że zawsze jesteś żywym przykładem.

Przecież ty też po całym dniu w pracy marzysz o chwili tylko dla siebie. Więc dziecko introwertyk też może odczuwać potrzebę „odsapnięcia” po całym dniu w szkole i zabawie z innymi dziećmi. Inna skala wielkości, ale mechanizm przecież ten sam.

***

O jedno chcę tylko prosić z całego serca – nie „unormalniajmy” dzieci na siłę. Sami zawsze chcemy być jedyni w swoim rodzaju, a tymczasem dzieci próbujemy wciskać na siłę do jednej formy. To nie są ciastka, to są ludzie. Dajmy im się rozwijać i dajmy im do tego odpowiednie narzędzia.


Photo

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać