czy nauka i wiara wykluczają się nawzajem
Ludzie

Czy nauka i wiara wykluczają się nawzajem?

Bardzo często ludzie czują, że nauka i wiara stoją do siebie w opozycji. Że to dwie różne rzeczy, które zajmują miejsca po przeciwnych stronach skali i nie ma tutaj złotego środka – albo wierzysz w Boga i boskie stworzenie, albo wierzysz w fizykę i Wielki Wybuch. 

I to jest dla mnie dość zrozumiałe, choć intuicyjnie nie wydaje mi się to do końca uczciwe. Bo wiecie, kiedyś religia pełniła funkcję również nauki (poniekąd). Dużo dawniej religia wyjaśniała nam nie tylko skąd się wzięliśmy, jaki mamy cel i dokąd zmierzamy, ale również wyjaśniała nam pochodzenie i przyczyny różnych zjawisk zachodzących w przyrodzie. Pioruny i sztormy były oznaką gniewu bogów, śmierć spowodowana chorobami przenoszonymi drogą płciową oznaczała gniew boży, dobry plon z kolei świadczył o przychylności boskiej. Dopiero z czasem nauka pewne kurtyny przed nami odsłaniała i okazało się, że trzęsienia ziemi, burze i sztormy są czymś, co logicznie można wyjaśnić. Okazało się, że „gniew boży” całkiem skutecznie niweluje penicylina. A dobry plon można uzyskać w sposób powtarzalny stosując się do pewnych zasad.

Chodzi o to, że nauka dawała pewne namacalne wyjaśnienia. Nauka dawała odpowiedzi, ale w zasadzie nigdy nie mówiła nam co konkretnie mamy z tym zrobić. Kościół poczuł się zagrożony, szczególnie kiedy Kopernik podważył myślenie, że jesteśmy pępkiem wszechświata i wtedy wydawało się, podważa tym samym w ogóle istnienie Boga. Ale jak widać wiara i religia mają się wciąż całkiem nieźle i nawet kolejne rewolucyjne odkrycia niewiele w tej kwestii zmieniły. Bo uczeni wcale nie mieli zamiaru obalania wiary (no ok, pewnie niektórzy jednak mieli), ale zaczęli pokazywać, że rzeczywistość może wyglądać jednak nieco inaczej, niż nam się wydaje.
Zauważcie, że nauki ścisłe nigdy nie starały się odpowiedzieć na takie pytania jak: jaki jest sens naszego życia? po co tutaj jesteśmy? jaki jest tego wszystkiego cel?

Tak jak ja rozumiem naukę, to w ten sposób, że jest to zbiór odpowiedzi i faktów, z którymi możesz zrobić co zechcesz. Możesz je w sobie poobracać, przeanalizować i jakoś zastosować. Tak na prawdę nauka nic ci nie narzuca. (I może właśnie to jest w niej tak kuszące…)
Natomiast wiara i religia wciąż mają się dobrze, to sprawa tego, że człowiek potrzebuje sfery duchowej, tego sacrum, którego nie profanują żadne wzory, liczby i cząstki splątane.

Wydaje mi się, że wielu kłótni bylibyśmy w stanie uniknąć, gdybyśmy potrafili w sobie rozdzielić, że religia to sprawy duchowe, a nauka to sprawy toporne i fizyczne.

Dlaczego piszę o religii i wierze, a nie konkretnie o Bogu?

Odpowiedź jest prosta: bo Boga nie rozumiem. Nigdy nie studiowałam jakoś turbo dokładnie tego tematu. A przede wszystkim nigdy nie praktykowałam wiary (jeśli można to tak ująć). Nie wiem na czym on polega i nie mam pojęcia czy jest, ani jaki/jaka/jakie jest. Za to wiem jaka jest religia, bo ją jednak trochę mimochodem widzę.

Ta cholerna ewolucja

To jest dla mnie niesamowicie ciekawy temat, bo przecież są dowody na to, że jednak z największym prawdopodobieństwem życie na Ziemi ogólnie ewoluowało przez miliardy lat i tak oto jesteśmy tu, gdzie jesteśmy (niby brzmi jak nic skomplikowanego, ale to jest jakiś majstersztyk!). A jednak skamieliny, genetyka i doświadczenia laboratoryjne niektórych wciąż nie przekonują, że jednak może było w tym naszym powstaniu sporo przypadku.

Wiecie dlaczego te osoby najczęściej nie wierzą, że takie coś miało miejsce? Bo to nie wydaje im się dostatecznie sensowne. Świat jest zbyt skomplikowany, żeby powstał tak o, przez przypadek. Ale te osoby najczęściej również nie zgłębiały jakoś biologii, chemii, fizyki i przyznają, że w sumie nawet nie do końca rozumieją na czym to miałoby polegać. Dlatego wydaje im się, że proces ewolucji, to było jak jakieś pstryknięcie i nagle z małpy przekształciliśmy się w człowieka. (Jak na to spojrzę w ten sposób, to nawet mi wydaje się to jakieś naciągane.)

Z kolei ja od liceum naprawdę bardzo pilnie uczyłam się biologii, a na studiach w dodatku miałam genetykę i chociaż jakiś wstęp do hodowli roślin in-vitro, więc na przykład dla mnie selekcja naturalna mutacje genetyczne, zasady dziedziczności są bardzo logiczne i stąd teoria ewolucji brzmi dla mnie bardzo sensowne. I jakby ktoś się mnie zapytał czy wierzę w teorię ewolucji, to powiedziałabym:
– To tak jakbyś pokazał na niebo i zapytał mnie czy wierzę, że jest niebieskie. Kiedy ja po prostu WIDZĘ, że ono przecież JEST niebieskie.

I nie chodzi mi w tym wszystkim, żeby udowadniać, że wierzący to ciemnogród i w ogóle. Nic z tych rzeczy! Chodzi tylko o to, że to jest specyficzny rodzaj myślenia, który każdemu z nas przychodzi naturalnie i pewnie nie jeden raz wszyscy się na tym przejechaliśmy.

Myślenie intuicyjne

Dawniej ludzie wierzyli, że Ziemia jest płaska i dryfuje na grzbiecie żółwia, że jesteśmy w centrum wszechświata, że w chmurach żyje Zeus, a pod ziemią śpi diabeł. Nie wierzyliśmy w to, bo byliśmy skończonymi kretynami, ale dlatego, że to wydawało nam się intuicyjnie właściwe i logiczne. No po prostu to były takie czasy.

Człowiek sprzed tysiąca lat na widok mikrofalówki i zapalonej żarówki stwierdziłby, że to magia. A my dzisiaj stwierdzilibyśmy, że to po prostu fizyka. Chociaż nie rozumiem w pełni jak to jest, że w telefonie jest jakaś karta, kabelki i inne dziwne rzeczy, a ja dzięki temu mogę wysyłać komuś foty na Insta, to jednak intuicyjnie wiem, że to wszystko to jest kwestia fizyki, matematyki, informatyki i pewnie jeszcze kilku dziedzin nauk, a nie, że to jakieś czary-mary i zły duch.

Już raczej nie będziemy intuicyjnie posądzać kogoś o czary, kiedy pokaże nam karcianą iluzję, a prędzej pomyślimy, że to zwykła sztuczka i na pewno jest na to jakieś konkretne wyjaśnienie, a nie, że jest ma nadprzyrodzone moce.

Pokuszę się o stwierdzenie, że nawet nasze myślenie ewoluuje.

Myślenie Schrödingera

Nie mam problemu z myśleniem dualistycznym. Dla mnie bóg jednocześnie jest i jednocześnie go nie ma. Nauka jednocześnie ma wszelką rację i racji ma niewiele. Jednocześnie widzę naszą rzeczywistość, ale też podzielam przekonanie, że pełna rzeczywistość świata jest nam nieznana. Dla mnie magia nie istnieje, a jednak w jakimś dziwnym sensie wciąż ma się u mnie całkiem dobrze.

Bo dla jednych ewolucja wydaje się strasznie infantylnym wytłumaczeniem na to skąd się wzięliśmy i dlaczego wyglądamy własnie tak, to dla mnie jest to właśnie piękne i w tym kosmicznym sensie magiczne. Fizyka jest cudowna, chemia i biologia również budzi we mnie szczery zachwyt i nie umniejsza w moim odczuciu piękna tego świata, nawet jeśli nie przyjmuję za pewnik, że to wszystko jest dziełem jakiegoś nadprzyrodzonego projektanta.

*

Wydaje mi się, że ani Bóg sam w sobie nie wyklucza nauki, ani nauka nie wyklucza wiary w Boga. Natomiast religia, to już jest grząski teren. I może na tym poprzestanę.

***

Pisząc ten tekst jednocześnie wiem, że jedynie ślizgam się po powierzchni tematu i gdyby nie moja empatia wobec Was i fakt, że nie chcę Was katować długimi esejami, to pewnie rozwinęłabym kilkanaście wątków, które w międzyczasie nasuwały mi się na myśl. Dla mnie ten temat jest cholernie interesujący i szczerze jestem ciekawa co Wy o tym sądzicie. I właśnie dlatego zostawię to takie nieco rozgrzebane, bo może zechcecie dołączyć i pogrzebać jeszcze głębiej.


Photo by Edwin Andrade on Unsplash

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać