Jako ludzie boimy się czasem rzeczy prawdziwych, bo w głębi duszy czujemy, że mogą nas sponiewierać. Ale to trochę jak nie chcieć wejść do piaskownicy, bo przeczuwasz, że wyjdziesz z niej brudny. W ten sposób może i czyściej, ale przecież nijako.
A siedzi na fotelu przy moim biurku i podłącza telefon do głośników. Ja układam się z nogami do góry, opierając je o ścianę – wiem, że kretyńsko wyglądam, ale tylko w ten sposób moje nogi wracają do życia po pracy.
Nadeszły święta. Wszyscy się zjechali w rodzinne strony i zaczęło się kilkumiesięczne podsumowanie, nadrabianie zaległości i dopowiadanie szczegółów do krótkich rozmów telefonicznych. Oczywiście pytam go o dziewczynę, bo znowu znikła, a podobno z tą kilkało bardziej niż z jakąkolwiek inną.
A najpierw trochę się kręci w fotelu to w prawo, to w lewo. Wzdycha.
– No co było? Nic nie było. – mówi i wzrusza ramionami – Fajna dziewczyna. Ładna. Dobrze nam się rozmawiało. Tylko, że ona tuż po jakimś związku była i koniecznie chciała nadać nazwę temu, co było między nami.
– Ja nie wiem co jest nie tak z Waszym pokoleniem. – kręcę głową i już wiem, że zaraz się zacznie – Tak cholernie boicie się wejść do wody, że nigdy nie nauczycie się pływać. Koniecznie musicie od razu nazywać rzeczy, zamiast po prostu chodzić na spacery, rozmawiać, całować się pod drzewem i zwyczajnie się poznawać. Wtedy nie ma czasu na zastanawianie się czy to tylko przyjaźń czy kochanie, bo to wszystko się dzieje samo.
– Odczep się. Też tak myślę i też tak chciałem.
No dobra. Odczepiam się i przyznaję, że nie fair jest zwalanie czegoś od razu na całe pokolenie. Może zrzućmy to na ludzi z różnych pokoleń, których łączy jedna rzecz – strach przed miłością. Albo życiem w ogóle.
Bo jak to powiedział kiedyś Maciek Stuhr:
A jednak trzeba się sponiewierać od czasu do czasu w imię czegoś. Rzucić się w przepaść i poczuć, że się frunie. Bez tego może i bezpieczniej, ale nijako.
Bo w życiu najważniejsze to umieć żyć
Gdy chodziłam do podstawówki to miałam przyjaciółkę, która bardzo rzadko mogła się z nami bawić na podwórku. My właziliśmy na jakieś murki, trzepaki, drzewa i garaże, a ona mogła być tylko biernym obserwatorem. Babcia jej zabraniała się pobrudzić. Ubierała ją w nowe sukienki i wysyłała na podwórko, a ona nawet nie mogła się z nami upaprać w kurzu i innym podwórkowym syfie. Strasznie mnie to wtedy irytowało i wydawało mi się to głupie. Bo przecież traciła całą najlepszą zabawę!
I tak samo jest z ludźmi, którzy boją się żyć. Bo w życiu człowiek nieraz się upaprze, upadnie i zedrze kolana albo dostanie piłą prosto w twarz. Ale strupy odpadną, ubrania się upierze, a piłkę człowiek z czasem uczy się porządnie łapać. Wtedy płakałeś, jak zobaczyłeś, że leci ci krew z czoła – teraz pokazujesz bliznę i ze śmiechem opowiadasz tamtą historię.
Blizny od zawsze opowiadały jakieś historie. Tylko od nas zależy czy jakaś blizna będzie nas szpecić czy może wręcz przeciwnie – doda nam charyzmy.
Ja już zdecydowałam. I nie wstydzę się swoich blizn.
Bezpieczniej, ale nijako
Mam mnóstwo znajomych, którzy tkwią w związkach „przejściowych”. To działa trochę jak takie emocjonalne zapchaj-dziury. Czyli są z kimś w związku już od jakiegoś czasu, ale w zasadzie przyszłości razem nie widzą i w ogóle to w sumie nic im nie urywa. Oboje po prostu raz w tygodniu potrzebują ciepła po drugiej stronie łóżka i towarzystwa na firmowych imprezach. Ot, strach przed samotnością zmieszany z wygodą. Chirurgicznie sterylne warunki i gładkie cięcie przy rozstaniu. Nie zostaje nawet blizna. Nic nie wyniosłeś, bo nic też nie wniosłeś. Jajko – jajko.
Czy to są złe związki? Nie wiem. Ale jedno wiem na pewno – stany przejściowe są najgorsze, bo potrafią trwać wieki. A chcesz spędzić wieki z kimś, z kim nie ma fajerwerków? Bo może bez fajerwerków bezpieczniej, ale nijako.
Walka o szczerość
Najbardziej irytują mnie ludzie, którzy nie są szczerzy. Ze sobą, z innymi. Którzy nieustannie gryzą się w język i nigdy nie mówią tego, co tak naprawdę myślą. Albo którzy nieustannie trzymają na wodzy swoje uczucia.
Do jasnej cholery! Jak kochasz to powiedz, że kochasz. Jak nienawidzisz, to też to wyraź. Nie graj w gierki i nie świruj pawiana.
Bo w życiu naprawdę najbardziej żałuje się rzeczy, których się nie zrobiło, słów, których się nie powiedziało i kropek, których się nie postawiło. Najbardziej żałuje się bezczynności, rzadziej tych złych decyzji.
Nasze życie jest efemeryczne – w odniesieniu do wszechświata, to trwa ono tyle co mrugnięcie faceta do ładnej panienki. Czyli trwa i znaczy tyle co nic. Pomyśl o tym kiedy znowu będziesz brodzić po kostki w zimnej wodzie i ogarnie cię strach przed zanurzeniem po same jaja. Może bez ryzyka hipotermii bezpieczniej, ale nijako.