O tym, że swoją kobiecość zaczęłam odkrywać stosunkowo niedawno, pisałam w poście na Facebooku przy okazji Dnia Kobiet. Co mam na myśli mówiąc, że ją odkrywam? Myślę, że zaczęłam bardziej ją w sobie lubić i w ogóle doceniać, a nie uważać ją za jakąś ułomność, która mnie w jakiś sposób ogranicza.
Lifestory
Kiedy postanowiłam przejść na dietę wegetariańską, to spodziewałam się, że większość ludzi będzie reagować na tę rewelację z nutką pobłażania i może nawet politowania. Ale całkiem sporo osób (w mojej ocenie chyba nawet większość) było zaciekawionych, bo sami rozważali zrezygnowanie z mięsa albo chociaż znaczne jego ograniczenie.
Nie wstydzę się mojej bladości, piegów, rozstępów ani cellulitu. Uważam, że to wszystko jest częścią mnie i w zasadzie nie mam na te rzeczy większego wpływu. Oczywiście mogę z nimi walczyć i starać się je jakoś poukrywać pod warstwami ubrań czy makijażu, ale już od dawna systematycznie odrzucam te kolejne filtry i nakładki. Po prostu bardziej akceptuję, a niekiedy nawet wręcz cenię te moje niedoskonałości.
Zazwyczaj wszelkie wyjazdy planowałam z dużym wyprzedzeniem. A już w ogóle te koncertowe wyjazdy to planowałam nawet rok wcześniej. Jednak na tegoroczny Open’er zdecydowałam się pojechać w ostatniej chwili. A teraz mam wrażenie jakbym ogarnęła życie, świat i ludzkość w ogóle. (Poczekajcie, niedługo mi przejdzie.)
Już dawno temu przeszło mi przez głowę, żeby zrobić taki ranking książek, które najmocniej się we mnie odcisnęły. Jednak jak tak sobie próbowałam przypomnieć wszystkie te pozycje, po które sięgnęłam w ciągu życia, to tak trochę rynce mi opadły i dałam sobie spokój. Ale teraz postanowiłam na nowo podejść do tematu.