wieczór otwartego bloga
Lifestory

Blok Twórczy #4: Stulatek, #Girlboss i Wieczór Otwartego Bloga

W ciągu ostatniego miesiąca przeczytałam trochę książek, pooglądałam trochę seriali i pobłądziłam trochę w internetach, a na samym końcu wpadłam na genialny pomysł, który tak właściwie wcale nie był mój. Dzisiaj wreszcie zaproszę Was do udziału w czymś nowym, eksperymentalnym i szalenie dla mnie ekscytującym. 

Może zaczniemy najpierw od książek, bo tak się składa, że miesiąc temu w końcu sięgnęłam po taką jedną, która zalegała mi na półce z jakieś dwa lata i ostatecznie okazała się jedną z najgenialniejszych jakie w ogóle czytałam.

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął

Jest to historia o Allanie Karlssonie, którego życie było w sumie jedną wielką przygodą (mimo że tak właściwie wcale o to zabiegał). Bo zgodnie z jego filozofią życiową: „jest jak jest, będzie jak będzie, bo prawie zawsze tak właśnie jest”. W ogóle humor tej książki nie raz rozkładał mnie na łopatki, a ja nie mogłam powstrzymać wybuchów niekontrolowanego śmiechu. Jest takie angielskie powiedzenie, że coś jest lub nie jest twoim kubkiem herbaty – no więc ta książka i ten rodzaj humoru, to jest zdecydowanie mój kubek herbaty!
A tak już trochę bardziej konkretnie, to cała ta historia zwariowanego Szweda zachęca do podróży. Zachęca do poddawania się pewnym wydarzeniom, bez zbędnego angażowania się w jakieś światopoglądy, wojny i inne sprzeczki. Zachęca do brania życia takim, jakie jest. Zachęca w ogóle do życia. Teraz. Tutaj.
Zdecydowanie polecam!

Brud

Jest w tej książce coś bardzo polskiego. Nie potrafię złapać o co mi chodzi, ale chyba jest to po prostu jakiś taki klimat. Zazwyczaj kiedy czytam książki polskich autorów, to mają one zawsze coś wspólnego, co sprawia, że nie mam wątpliwości, że pisał ją Polak.
Jest zabawna, ale tak smutno-zabawna (i nie mam przy tym wcale na myśli czarnego humoru, który sobie cenię). Jest w tej historii coś smutnego, przybijającego… i brudnego. Ale nie jest to wcale głupia książka. A po jej skończeniu stwierdziłam, że rzeczywiście tytuł idealnie oddaje klimat w niej zawarty.

Mleko i miód

Podczas czytania tego zbioru wierszy Rupi Kaur, miałam trochę mieszane odczucia. Było kilka perełek, które jakoś trafiały we właściwą strunę we mnie. Było też kilka, które mnie nieco niepokoiły. A jeszcze inne rzeczywiście podziałały na mnie jak mleko i miód. Pod koniec lektury w tym przypadku również zrozumiałam skąd taki tytuł.
Nie wydaje mi się to jakoś szczególnie wybitna twórczość, ale myślę, że ma jakąś prostą wartość i coś można z niej wyłuskać dla siebie.
Myślę, że warto poznać.

#Girlboss

Po książkę sięgnęłam za sprawą serialu, który to w sumie jak się później okazało chyba większość ludzi nienawidzi i nim gardzi (ale o serialu będzie później). A książka w sumie była okej. Lekko się czytało, miała prosty język (czytałam ją po angielsku) i motywujący przekaz. Jeśli ktoś lubi książki z „coachowym” zacięciem, to pewnie ta pozycja mu przypadnie do gustu. Ja też z niej wyciągnęłam coś dla siebie, ale nie rzuciłabym się ze stwierdzeniem, że książka jest dużo lepsza od serialu. Głównie dlatego, że jest po prostu zupełnie od niego inna.
Ale zdecydowanie polecam wszystkim, którzy są przedsiębiorcami lub celują właśnie w tym kierunku. Jest w niej parę perełek, które warto wyłuskać.

Riverdale

Serial kojarzy mi się mocno z klimatami Plotkary – czyli szkoła średnia, dramaty nastolatków i kryminalne zagadki, które oczywiście te dzieciaki rozwiązują. Ach, no i nie zapominajmy o sekretach, tajemnicach i ukrytych krewnych, o których oni wcześniej nie mieli pojęcia.
Trochę patola. Raczej nic nie urywa, ale można się przy tym zrelaksować i zwyczajnie „odmóżdżyć” po ciężkim dniu pracy.
(Aha! Największym zonkiem w tym serialu było dla mnie uświadomienie sobie, że Jughead to jest ten mały dzieciak, który grał syna Rossa z Przyjaciół!!)

#Girlboss

Nie wiem czy już oglądaliście drugą część Strażników Galaktyki, ale generalnie jedno można o nich śmiało powiedzieć – mają dość specyficzny humor. Jestem pewna, że dla niektórych jest on zbyt specyficzny i właśnie dlatego twierdzą, że dwójka jest słaba. Tak samo miałam, kiedy mówiłam jak bardzo podobał mi się Deadpool, a w odpowiedzi dużo osób mówiło, że straszna cienizna i ten humor, to taki wcale nieśmieszny był. No a mnie bawił.
I jest dokładnie identycznie z serialem #Girlboss. Główna bohaterka, Sophia ma tak dziwaczny i specyficzny sposób bycia, że można ją albo polubić, albo nie. Jest dziwna. Jest pyskata. Jest zarozumiała. Jest bezczelna. Ale jest przynajmniej jakaś.
W gruncie rzeczy dziewczyna w żadnej pracy jakoś nie potrafi się utrzymać i ostatecznie każda praca zaczyna ją nudzić, męczyć i wcale nie ma ochoty być dorosłym, ogarniętym człowiekiem. Ale kiedy odkrywa coś, co lubi robić, co sprawia jej frajdę i w dodatku może się zacząć z tego utrzymywać, to ciężko na to pracuje i oddaje się temu bez reszty.
Jak dla mnie ta cała historia jest dobra. Jest motywująca. Jest zabawna. I jest w niej trochę czarnego humoru.

Linki

W tym miesiącu nie podrzucę Wam zbyt wiele fajnych linków. Tym razem podam dalej tylko jeden, który jest dość konkretny. To jest tekst Justyny Mazur o tym, co się stało Elisą Lam. Ta historia nieco przypomina sprawę, którą od kilkunastu dni żyje cała Polska (i przez którą wszyscy bawią się w znawców z rodzaju „nie znam się, ale się wypowiem”). Tekst Justyny jest dla mnie o tyle ważny, że jest z chorobą afektywną dwubiegunową w tle. O tym jaką niebezpieczną postać potrafi ona przybrać.
I też mówi o smutnej prawdzie, że ludzie prędzej uwierzą w teorie o opętaniu niż w to, że ktoś mógł się zabić z powodu choroby psychicznej.
Mocny tekst – lektura obowiązkowa!

Wieczór Otwartego Bloga

Kilka dni temu weszłam po raz kolejny w wyniki Noworocznej Ankiety (żeby się trochę podnieść na duchu) i znalazłam tam pytanie, którego tam nie było, kiedy zaglądałam tam ostatnim razem. Ktoś zapytał czy planuję zamieszczać teksty innych osób, z którymi się zgadzam. Pomyślałam sobie, że to jest w sumie dobry pomysł! Bo przecież skoro czasem w barach robią coś takiego jak „wieczór otwartego mikrofonu”, to ja mogłabym zrobić coś w rodzaju „wieczoru otwartego bloga”, prawda?
Wiecie, chodzi o udostępnienie ludziom platformy, na której mogą się podzielić na szerszą skalę z innymi ludźmi swoimi przemyśleniami/ relacjami/ pomysłami albo w ogóle pisaniną jako taką.

Obojętnie czy już prowadzą swoje własne blogi (więc jednocześnie mogą się u mnie trochę dodatkowo wypromować), czy może jeszcze nigdy się nie brali się za taką formę pisania i chcą spróbować. Śmiało, kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa brokatu na cyckach, c’nie?
Osobiście proponuję swoją pomoc na różnych etapach tworzenia – jestem otwarta na pytania, sugestie i jeśli będę w stanie, to chętnie pomogę.
Nie ma żadnych specjalnych warunków jeśli chodzi o tematykę, formę i długość (choć sama nie przepadam za elaboratami, to jeśli krócej się czegoś napisać zwyczajnie nie da i dobrze się to czyta, to ja jestem za!).
Jedynie od razu zaznaczam, że mam prawo do powiedzenia veto!, jeśli jakiś tekst będzie naruszał moją klauzulę sumienia lub będzie niespójny z ideą bloga.

Zatem i Ty możesz zostać blogerem! Wystarczy, że się zgłosisz z tekstem pod adres kontakt@lepiejmyslec.pl :)


Na dzisiaj to wszystko i mam nadzieję, że moja skrzynka będzie pękać w szwach od Waszych wiadomości.
Tymczasem dajcie znak w komentarzu co ciekawego Wy czytaliście/oglądaliście w ciągu ubiegłego miesiąca – nie bądźcie sknery, podzielcie się!

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać