Lifestory

Bloger też człowiek

Bloger to przedziwna istota. Gdy mówię znajomym, że prowadzę bloga, to zwykle równa się uniesionym brwiom i pytaniem o czym to ja niby piszę. No bo co taki bloger właściwie robi? Nastuka parę liter w klawiaturę, walnie parę fotek i udaje, że wie wszystko. Nawet ja sama kiedy podjęłam decyzję o założeniu i konsekwentnym pisaniu, to dość sceptycznie podchodziłam do faktu, że to oznaczałoby moje przeistoczenie się w blogerkę. Uwierało mnie to trochę. Zupełnie jakby to było troszeczkę coś czym nie powinnam się chwalić, co powinnam zachować dla siebie. A najlepiej to się tego wypierać.

Wczoraj miałam okazję i przyjemność odwiedzić Wrocław i restauracjo-kawiarnio-infopunkt-i-cholera-wie-co-jeszcze BarBara, w której odbyło się pierwsze z cyklicznych spotkań wrocławskich blogerów. Powiem szczerze, że do samego końca nie byłam przekonana czy chcę tam jednak wejść. Do drzwi zbliżałam się niemiłosiernie powoli z nadzieją, że jednak nagle zadzwoni telefon i niesamowicie pilna sprawa każe mi cofnąć rękę z klamki. Ale nic się nie wydarzyło, nie spadł żaden meteor.

Więc weszłam, zamówiłam kawę i czekałam aż ten magiczny eliksir sprawi, aż stanę się lepszym człowiekiem. A muszę przyznać, że w BarBarze robią cudowną kawę. Zdecydowanie polecam. Zatem wzięłam fliliżankę z Flat White i ruszyłam między zupełnie obcych mi ludzi. A dla mnie wchodzenie między zupełnie obcych ludzi przypomina zanurzanie się w lodowatej wodzie. Na szczęście miałam przy sobie kawę. Kawa nie pyta, kawa rozumie.
Ale już po paru minutach okazało się, że ta lodowata woda wcale nie jest aż tak lodowata. A wręcz jest przyjemnie orzeźwiająca.

Nie wiem czego się spodziewałam. Ale chyba trochę napuszonych i zadufanych w sobie ludzi, którzy myślą że wiedzą wszystko i wiedzą najlepiej. A tu takie zaskoczenie. Bo każdy uśmiechnięty, każdy miły i każdy pozytywnie nastawiony. Żarciki, śmieszki, heheszki. Powiem Wam szczerze, że ci blogerzy… to mili ludzie są. Kto by przypuszczał?

Blogerzy i „blogerzy”

Może mój opór wynikał trochę z tego, że nie raz widziałam jak bloger hejtuje „blogera”. I zaczęłam myśleć, że nawet między nami istnieje segregacja rasowa. Bo tematyczna to swoją drogą. Są lajfstajlowcy, są spece od technologii, muzyki, książek czy podróży za ładny uśmiech. Ale jest też rasa „poważnych” blogerów i tych „niepoważnych”. Wśród tych niepoważnych mieści się szerokie grono gimbazy. Czyli posty opowiadające o dniu w szkole i ciężkiej kartkówce z pszyry. I widzę całe wiadra hejtu wylewane na tych „niepoważnych” blogerów przez tych „poważnych”. I to jest trochę żenujące. Bo wiecie co, dzieci są głupie. Człowiek dopiero ogarnia się z wiekiem. Ja pewnie też za 5 lat spojrzę wstecz na siebie i złapię się za głowę. Mimo, że nie uważam się z głupią teraz. Ale z drugiej strony nie uważałam się też za głupią 5 czy 10 lat temu, a jak się obejrzę… to może lepiej się nie oglądać. Nas już nie dotyczą problemy związane z wredną matematyczką, ale jest całe grono ich rówieśników, które się z tym utożsamia.
I właśnie na tym polega różnica pokoleń. Każde młodsze pokolenie będzie głupsze niż my, bo będzie miało inne problemy niż my. I każde starsze pokolenie od nas będzie się uważało za mądrzejsze.

wpid-wp-1437584111145.jpeg

Bloger ma zawsze rację

Oczywiście, że nie ma. Ale bardzo często sprawia wrażenie jakby wszystko wiedział najlepiej. I tak w istocie jest. Bo bloger MUSI mieć jakąś rację, MUSI mieć jakieś zdanie, MUSI mieć jakąś postawę i MUSI mieć jakiś charakter. Żaden bloger czy blogerka nigdy nie powie ci jak masz żyć. Pokaże ci jak sam/sama żyje, jak myśli i jak odbiera świat. Skomentuje jakieś wydarzenie widziane jej/jego oczami i przetworzone przez ich własny mózg. Po prostu pokaże, że można inaczej. Dopóki się tego nie zrozumie, to może się stać kolejnym ziarenkiem wpadającym na szalę niechęci do ludzi z tej sfery internetu.

Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że w mojej palecie barw nie funkcjonuje tylko biel i czerń, ale również całe mnóstwo odcieni szarości. Uważam, że jednocześnie rację może mieć więcej niż jedna osoba i to wcale się nie wyklucza. Uważam, że w konflikcie strony o odmiennych poglądach mogą się zgodzić. Ludzie czasami zmieniają zdanie i przyjmują zupełnie odmienne postawy od pierwotnych. I uważam, że nie można mieć im tego za złe. A ponadto wierzę w ambiwalencję.

***

Zatem bloger to też człowiek. Niezależnie od tego na ilu ściankach pozował czy ile ma lajków i followerów. Można do niego podejść, pogadać, zapytać o drogę. Okazuje się, że oni naprawdę nie gryzą. I nie zawsze wszystko wiedzą.
Czy warto?
Myślę, że zawsze warto poznać człowieka, który na co dzień stoi za tymi swoimi literkami.

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać