Czasem tak mam, że chce mi się wyjść i się poszlajać. Pić do późna, palić papierosy, śpiewać w barze pełnym Amerykanów, iść gdzie nogi poniosą i tańczyć bez pamięci na parkiecie, którym jest życie. Nazywam to wyciem do księżyca. To jest jak błysk, chwilowe i natychmiastowe zapalenie się i silna potrzeba, żeby natychmiast żyć tak intensywnie jak to tylko możliwe, bo jest później niż się wydaje.
Wszystkie posty przez
Berenika
Kojarzycie takie sceny z filmów, gdzie przyjaciółki wspólnie omawiają i przeżywają jakiś dramat jednej z nich? Jedna płacze, albo płaczą wszystkie i się pocieszają w ten czy inny sposób. No więc to nie ja. Ja jestem tą postacią, która znika, przestaje odbierać telefony i w ciasnym kokonie z kołdry wypłakuje wszystkie zapasy wody skrupulatnie gromadzone miesiącami.