Damsko-męskie, Z pamiętnika introwertyka

Z pamiętnika introwertyka: introwertyk w związku

Introwertyk w związku nie powinien być postrzegany jako nosiciel choroby, którą należy ukrywać przed swoją drugą połową. Introwertyzm to nie jest coś, do czego nie wypada się przyznawać. Przestańmy robić z tego nie wiadomo jaki problem i rozmawiajmy o tym normalnie.  

Tak się składa, że zapisałam się na FB do grupy zrzeszającej introwertyków. Zresztą bardzo fajna grupa ludzi, którzy chętnie się wspierają i udzielają sobie nawzajem pomocy – polecam. Ale ja nie o tym. Jakiś czas temu na grupie napisała dziewczyna, która jest od trzech lat w związku i jeszcze nie powiedziała swojemu facetowi, że jest introwertyczką. I nie wie czy w ogóle mu o tym mówić. Jak na razie ciągle udaje jej się wymykać i robić wymówki, żeby mieć czas dla siebie i jednocześnie nie wyjść na nie-wiadomo-co.
Post był napisany w taki sposób, jakby ta dziewczyna cierpiała co najmniej na jakąś chorobę zakaźną albo genetyczną, a nie zwyczajny introwertyzm.
Patrzyłam na to i nie wiedziałam co ja pacze.

Może niektórym wydaje się, że to co ja tutaj robię tymi postami o introwertykach, to jest śmiech na sali. Ale ja właśnie (do jasnej cholery) walczę o to, żeby introwertycy nie wstydzili się powiedzieć, że mają taką a nie inną naturę. Żeby poznając się nawzajem na początku związku mogli odważnie powiedzieć, że czasami potrzebują czasu dla siebie i nie chcą oglądać innych ludzi. Że lubią piątkowe wieczory z książką albo serialem, a nocą nałogowo rozkminiają swoje wewnętrzne przeżycia.
Bo to wcale nie jest coś strasznie nienormalnego i godnego największej osobistej tajemnicy. Ale skoro boją się o tym otwarcie mówić, to chyba coś jest na rzeczy i nie wzięło się to z powietrza.

Nie jestem no-lajfem

Absolutnie wszystko się kręci wokół mnie, więc podam przykład prosto od siebie. Mi akurat często pomaga myśl, że jeśli ktoś był w stanie sobie poradzić z podobną sytuacją, to niby dlaczego ja nie mogę.
Zatem to były zupełne początki znajomości z moim facetem. Oczywiście weszliśmy na temat seriali i okazało się, że równie nałogowo pochłaniamy te same tytuły. I jakoś tak zupełnie mimochodem wspomniałam jak to nieraz pochłaniałam całe sezony w ciągu tygodnia (oczywiście w  czasie sesji). A mój Piękny stwierdził, że jestem większym no-lajfem od niego.

Wkurzyłam się (to naprawdę mocny eufemizm w tym przypadku). Grzecznie mu wytłumaczyłam, że moje może niezbyt fantazyjne życie towarzyskie i brak wychodzenia co tydzień na bale, wcale nie oznacza, że nie mam życia. Mam życie! Bogate życie wewnętrzne, to przecież też życie. Czytam książki, oglądam seriale i spotykam się z ludźmi, których rzeczywiście lubię – dla mnie to brzmi całkiem jak fajne życie. Poza tym, na zupełnym marginesie, to wszystko wcale nie oznacza, że nie lubię i nie chodzę na imprezy.
Później okazało się (oczywiście), że to o „no-lajfie” było w formie żartu. A jemu właśnie przypadło do gustu to , że nie jestem jakąś mega rozrywkowo-imprezową dziewczyną. Więc trafił swój na swego.

Kochanie, jestem introwertykiem

Wydaje mi się, że warto być od początku szczerym i otwartym. Introwertyzm nie jest chorobą i nie jest jakimś spaczeniem psychicznym. Niektórzy preferują gruszki, a inni wolą jabłka. Tak samo jest w tym wypadku – niektórzy preferują regenerować się w samotności, a inni wolą odpoczywać w towarzystwie innych ludzi. O gustach się nie dyskutuje, prawda?

Mojemu lubemu wystarczyło tylko raz wyjaśnić, że jestem introwertykiem.
Wtedy pierwszy raz spędziliśmy kilka dni pod rząd cały czas razem. Stałam się zrzędliwa i odruchowo sięgnęłam po książkę, żeby się w niej zatopić i odciąć. A on nie wiedział co się dzieje. Spędzamy sobie razem czas, jest fajnie, a ja nagle biorę sobie książkę i mam go zupełnie gdzieś. No jak tak można?!
Najpierw nie zrozumiałam jego niezrozumienia. Niestety często wydaje mi się, że skoro coś jest dla mnie oczywiste, to wszyscy wokół mnie pobierają tę wiedzę za pomocą osmozy. Ale przypomniałam sobie, że to wcale tak nie działa i mu wytłumaczyłam:
– Kochanie. Ja cię kocham. A nawet cię lubię. Ale kiedy spędzam z kimś dużo czasu, to później potrzebuję trochę czasu tylko dla siebie. Bo inaczej staję się marudna i zła na wszystko. Ale jak tylko się zregeneruję, to wrócę do ciebie jak nowa!

Ucieszył się, że mu to wytłumaczyłam jak człowiek człowiekowi i od tamtej pory wręcz sam podtyka mi książkę i czas dla siebie, kiedy tylko widzi wyjątkowy wzrost mojej marudności.
Nie ma problemu, kiedy mówię, że potrzebuję dnia dla siebie i na swoje sprawy. Nie zawsze jest mu to po drodze, ale mimo wszystko to respektuje. Wie, że na dłuższą metę to mu się opłaci – później wrócę zregenerowana i pełna energii, jak nowa.

Poza tym jak się kogoś kocha, to się o niego dba i chce się dla tej osoby jak najlepiej. Więc jeśli ładnie wytłumaczycie swojemu herbatnikowi/herbatniczce na czym polega Wasz introwertyzm i skąd się bierze ta tymczasowa potrzeba izolacji, to nie powinni mieć z tym problemu. A przede wszystkim jeśli wyjaśnicie, że to wcale nie oznacza, że już nie kochacie i nie lubicie spędzać z nimi razem czasu.

***

Jesteś introwertykiem – to jeszcze nie koniec świata. Więc nie rób z siebie ofiary losu i nie czyń z tego nie wiadomo jak wielkiego problemu. To nie jest jakaś wada genetyczna ani choroba weneryczna. Można o tym mówić otwarcie. Można wytłumaczyć tym, którzy tego nie rozumieją. A jeśli dalej nie rozumieją, to jest już ich problem.


Photo by Bino Storyteller // unsplash.com

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać