W międzyczasie trzeba jeszcze żyć
Bierz życie na klatę

W międzyczasie trzeba jeszcze żyć

Nie wiem czy to zauważyliście, ale ostatnio jest mnie trochę mniej. Jak nie zauważyliście – to dobrze. A jak zauważyliście – to też dobrze. Po prostu jest dobrze. Dobrze?

Ten tekst może być dość chaotyczny i może zawierać błędy. Ale to wszystko dlatego, że jestem okropnie zmęczona i przymarzłam podczas pracy.
Bo pracuję w centrum ogrodniczym.
A od wczoraj pada u nas śnieg.
Także tak, o czym to ja…?

Aha. Nowa praca

Zupełnie znienacka dostałam telefon i już za godzinę miałam się zgłosić na rozmowę. Pracę dostałam i pracuje mi się bajecznie. Mimo tego, że obecnie pizga złem i w ogóle.
Przez ostatni tydzień nie miałam zupełnie siły na nic. A jeśli miałam jakąkolwiek siłę i mój powrót do domu nie kończył się jedynie na tym, że ściągnęłam soczewki i padłam na łóżko z wyczerpania, to z pewnością nie miałam ochoty siedzieć w internetach.

Ale pamiętacie jak pisałam o wyścigu szczurów? No więc ten temat wciąż mnie prześladuje. Wciąż widzę różnego rodzaju planery i teksty o tym, jak zarządzać sobą w czasie. Widzę te mamuśki, które żonglują swoimi obowiązkami i dumnie twierdzą, że się da.
Tylko, że ja wiem.
Ja wiem, że to zawsze jest COŚ za COŚ. Nigdy nie widać co poświęcają, ale zawsze coś musi ulec poświęceniu. Może to mąż dzisiaj nie dostanie, dziecko pójdzie spać bez bajki na dobranoc, a może dzisiaj daruje sobie relaksującą kąpiel i czytanie książki. Mogą mówić co chcą, ale zawsze jest COŚ.

Kiedyś też pisałam o tym, że wszystko jest kwestią priorytetów.  Każdy czasem wybiera co ma dla niego wartość priorytetową – obejrzenie odcinka New Girl i wypicie lampki wina, czy może napisanie nowego tekstu i wypicie lampki wina? Zupełne odstresowanie się, czy może odhaczenie kolejnej pozycji na liście „do zrobienia”?
I nie wiem dlaczego niby ktokolwiek powinien mieć poczucie winy, bo wybrał siebie, swoje dobro i swój czas. Trzeba umieć zrobić sobie dobrze i już.

W międzyczasie trzeba jeszcze żyć

A jakiś czas temu zadzwonił do mnie i załamał ręce, bo nie ma pojęcia dokąd zmierza w życiu.
A ma 19 lat.
I nie wie dokąd zmierza.
Na wszystkie jeże w lesie, przecież on jeszcze wcale nie musi wiedzieć dokąd zmierza! Jest na dużym propsie, jeśli w ogóle zmierza gdziekolwiek naprzód. I to jest okej. Bo nie musi zawsze wiedzieć gdzie leży sens i po co to wszystko, i dokąd to wszystko. Czasem można mieć w lodówce tylko majonez i sześć butelek różnych alkoholi. Czasami jest zupełnie w porządku, jeśli jedyną rzeczą jaką się robiło w ciągu dnia było oddychanie.

Nie musisz wcale zarywać nocy, żeby osiągnąć życiowy sukces. Bo przecież w międzyczasie trzeba jeszcze żyć. Trzeba pójść ze znajomymi na piwo i olać swoje obowiązki. Tańczyć nad ranem Kankana i rozmawiać o wadach i zaletach pocenia się majonezem. Bo to są właśnie te rzeczy, które będziesz pamiętać – te pojedyncze razy, kiedy coś zrobiłeś inaczej.
Żyć – to jest życiowy sukces.

Nie wiem czy to ma sens. Dzisiaj pozwalam sobie na znikomy sens. Nie zawsze przecież muszę mieć sens.

***

Ja ostatnio w międzyczasie żyję i czuję się z tym naprawdę dobrze. Pewnie mi to minie, więc korzystam póki mogę. I mam nadzieję, że Wy również żyjecie w międzyczasie tego całego chaosu i wyścigu. A jeśli nie, to już znacie swoje zadanie domowe.


Photo

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać