twórczy ekshibicjonizm
Lifestory

Twórczy ekshibicjonizm

Jestem ekshibicjonistką – nie da się ukryć. Jest to o tyle zabawne, że poznając mnie twarzą w twarz odniesiesz zupełnie inne wrażenie, będzie ci się wydawać, że jestem zamknięta w sobie. Może to mało skromne, ale intryguje mnie to od samego początku prowadzenia bloga. Bo jak to jest, że na co dzień nie latam i nie opowiadam wszystkim dookoła jak radzić sobie z kłótniami w związku czy o tym jak przestać oczekiwać od życia nie wiadomo czego, a tutaj jakbym stała z tym wszystkim wypisanym na czole (spokojnie, mam na tyle duże czoło, że wszystko by się zmieściło).

Twórczość nie zna granic

Ale chyba już wiem na czym polega ta różnica: tutaj jestem twórcą. Ten calutki blog, każde słowo, każde ułożone z nich zdanie, każdy tytuł i nagłówek, a nawet niektóre zdjęcia – to wszystko moja twórczość. A twórczość ma to do siebie, że łamie granice. Łamie bariery i zrzuca ograniczenia. Zauważcie, że malarze obowiązkowo muszą nauczyć się malować akty. Chowają swoje zażenowanie do kieszeni fartucha albo pod beret (bo oczywiście tak sobie wyobrażam prawdziwego malarza) i skupiają się na tym, jak najlepiej oddać na płótnie każdy mięsień.

A jeśli malarz zostanie artystą, to on ten każdy mięsień nawet zinterpretuje – przepuści przez pryzmat siebie i wydobędzie z tego coś zupełnie innego. Jak Picasso czy jak van Gogh. Jeden i drugi namalowałby pole, a jednak każde przeszłoby przez inny pryzmat i zobaczylibyśmy dwa różne pola, chociaż przecież w rzeczywistości patrzyli na to samo.

Artyście się wiele wybacza

Bo artysta może malować nagimi modelkami na płótnie rozłożonym na podłodze (true story) albo może zaprosić na wystawę obrazów, gdzie goście zastają nic prócz gołych ścian galerii. To może wydawać się abstrakcyjne, ale on coś w ten sposób wyraża. Właśnie na tym polega tworzenie – na dawaniu wyrazu swoim emocjom, uczuciom, przejściom. A jeśli puste ściany galerii są dla ciebie zbyt abstrakcyjną twórczością, to pomyśl o pisarzach, poetach i piosenkarzach. Pomyśl o takiej Adele, która napisała piękną piosenkę po rozstaniu ze swoją wielką miłością, a później śpiewała to przed milionami ludzi, kilka nocy pod rząd. Byłbyś w stanie podzielić się czymś tak intymnym?

Ale widzisz, Adele jest inna, bo Adele robi to w zgrabny sposób. Robi to tak, że każdemu kto przeżył coś podobnego otwierają się pewne zapadki, wraca widmo dawnych uczuć i realnie współodczuwa to, o czym ona śpiewa. I to jest piękne.

Nie da się tworzyć i jednocześnie w jakiś sposób się nie obnażać

No chyba, że tworzysz przepis na barszcz, to wtedy co innego. Ale jeśli chcesz, żeby to co tworzysz trafiało do innych, żeby naprawdę poruszało te głęboko położone struny w duszy, to ty sam musisz uderzyć w te struny w sobie. A potem wszystkim pokazać jak grają.

Jest na tym blogu parę tekstów, przez które chodziłam niespokojna i przewracałam się w nocy z boku na bok dyskutując ze sobą czy na pewno publikować. Na przykład ten post o molestowaniu, albo ten o rozwodzie. Niby nic, a jednak pamiętam jak pytałam Mojego czy to dobry pomysł, żeby to wysyłać w świat. Zapytałam czy czasem nie za bardzo się obnażam w tym tekście.
– No nie wiem. Przecież ty zawsze tak piszesz. – stwierdził i wzruszył ramionami.

W sumie wcale nie było to jakoś wybitnie pocieszające. A jednak przyznałam mu rację. Bo przecież w gruncie rzeczy ja tak właśnie piszę. W każdym tekście trochę się obnażam. A jednak niektóre wpisy ciężej publikować, bo to tak jakbym obracała się przed Wami brzuszkiem do góry pełna nadziei, że mnie w niego nie kopniecie.

Kiedy wciskam przycisk „Opublikuj”, to ten tekst przestaje być mój

On staje się Wasz. Wy go sobie bierzecie do domu, stawiacie pod ścianą i przeglądacie się w nim jak w lustrze. Czasem widzicie coś znajomego i czujecie się lepiej, bo potraficie się przejrzeć we mnie tak, jakbym była odbiciem Was samych. A czasem nie rozpoznajecie tego obrazu, ale wcale Wam to nie przeszkadza, bo przecież ileż można patrzeć na to samo, prawda? (I to są reakcje z tych pozytywnych. Gorzej jak ktoś nie rozpoznaje odbicia i postanawia obrzucić je łajnem.)

Jedna z Pań prowadzących hostel w Gdyni, zapytała jak sobie radzę z tym ciągłym wystawianiem się na opinię obcych ludzi i czy da się do tego w jakimś stopniu przyzwyczaić.
Ponad dwa lata prowadzę bloga i stwierdzam, że faktycznie z czasem trochę się z tym oswoiłam. Wciąż są teksty, przy których pocą mi się ręce przed publikacją i z szalonym biciem serca czytam pierwsze komentarze. Ale chyba najbardziej przeżywam, kiedy ktoś ze znajomych mówi, że mnie czyta. Nie wiem czemu tak jest. Może Florence miała rację w swojej piosence*, że dużo łatwiej jest to powiedzieć do tłumu, niż powiedzieć to do ciebie na głos.

***

Nie wiem czy nosisz w sobie potrzebę tworzenia. Mam taką nadzieję, bo tak wielu potrzebuje piękna, a tak niewielu je tworzy. Jednak jeśli pragniesz tworzyć, to przygotuj się na ściąganie z siebie kilku warstw. Bo w gruncie rzeczy każdy twórca musi mieć w sobie coś z ekshibicjonisty. Ale nie martw się, może na początku wydaje się to przerażające, ale w gruncie rzeczy to jest uwalniające. A może nawet trochę terapeutyczne.

 


*Florence + The Machine – No light, No light 

Photo by Marvin Meyer on Unsplash

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać