Za dzieciaka znalazłam taki aforyzm w jednej z książek i po krótkiej analizie uznałam, że jest dużo prawdy w tym zdaniu: „zrozumieć to znaczy wybaczyć”. Wtedy to po prostu przyjęłam jako własne przekonanie, ale teraz wewnętrznie kusi mnie, żeby to trochę rozmienić na drobne i podłubać kijkiem w samych flakach tej idei.
społeczeństwo
Moje pierwsze wspomnienie związane z religią jest z pierwszej klasy podstawówki, kiedy któregoś dnia na drugie śniadanie miałam kanapkę z szynką. Mój ówczesny kolega, z którym siedziałam w ławce i ogólnie się mocno przyjaźniliśmy od małego gówniaka, zwrócił mi uwagę, że nie powinno się jeść w piątek mięsa. Zupełnie nie potrafiłam pojąć niby dlaczego nie można i w ogóle gdyby rzeczywiście taka zasada istniała to chyba zostałabym o tym poinformowana do tej pory, prawda?
Od razu chcę powiedzieć, że ja tutaj nie zasadzam się do robienia polowania na mięsożerne czarownice. To nie jest tak, że ja wiem co jest dobre, a co jest złe. Od jakiegoś czasu trochę czytam o filozofii moralności, trochę też o tym myślę samodzielnie i jedyne w czym się upewniłam to jest to, że nasza moralność się zmienia i bardzo mocno zależy w ogóle od okoliczności w jakich przyszło nam żyć.
Kiedyś już pisałam o tym, że nie istnieje coś takiego jak obiektywna rzeczywistość, a może nawet nie tyle nie istnieje, co po prostu my nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć, bo nasze zmysły i percepcja z miejsca tą obiektywną rzeczywistość skażają swoją subiektywnością, a dzisiaj pomówimy o prawdzie i o tym, że zawsze przyjmuje twarz tego, kto ją wypowiada.