Ludzie

Mamo/tato, nie musisz się już wstydzić swojego ciała

Jesteś typem, który od czasu do czasu zawita na siłowni, ale bez większej regularności?  Albo zdarza ci się zjeść pół pizzy na raz i popić nie jednym piwem? Zdecydowanie nie mieścisz się w hashtagu fit? Nie martw się. Społeczność internetowa znalazła coś dla ciebie: hashtagi DadBod i MomBod.

Gdy kobieta rodzi dziecko naturalnym stanem rzeczy przybiera na wadze. Tylko nieliczne są tymi szczęśliwymi, które efektem jojo wracają natychmiast do smukłej sylwetki. Większość nie ma na to czasu zwyczajnie. Taki nowy mały osobnik stwarza milion nowych obowiązków. I rozumiem jeśli dla niektórych po prostu już nie ma miejsca na codzienne robienie Killera, Skalpela albo innego pogromcy cellulitu wymyślonego przez Chodakowską. Oczywiście podziwiam gdy kobieta mimo wszystko znajduje w sobie tą siłę. Ale też rozumiem kiedy po prostu idzie spać. To samo się tyczy mężczyzn. Jeśli są wspierający i biorą część obowiązków na siebie, to też nie mają ani czasu ani siły na wypady do klubu fitness, albo trzaskanie stu pompek przed snem. Wiecie o co chodzi. Nie ma otyłości, jest brzuszek, a gdzieś tam może i ukrywają się mięśnie. Oczywiście dobrze zabezpieczone przez tłuszczyk.
Ale teraz już nikt nie musi się czuć winny w dobie nacisku na ogólnie pojęty fitness. Ani dążyć do osiągania perfekcji w każdym aspekcie życia, a w szczególności w tym fizycznym.

Skąd się to w ogóle wzięło

„Dadbod” funkcjonowało już wcześniej i jak można się łatwo domyślić jest zlepkiem dwóch słów „Dad” i „Body”. Ale na tak szeroką skalę zaczęło się od tego krótkiego artykułu. Mackenzie pisze w nim dlaczego dziewczyny kochają tatuśkowe ciała. Dlatego, że nas nie onieśmielają. Bo lubimy, gdy to my jesteśmy tymi ładnymi. Że jest do czego się przytulać i nikt przecież nie chciałby tulić się do kamienia. Na pewno kłóciłabym się z zasadnością opierania swojej samooceny na podstawie wyglądu naszego partnera. W sumie nie zgodziłabym się z wieloma rzeczami. Ale o gustach się nie dyskutuje. Bo w ogóle nie o to przecież chodzi w tym całym fenomenie.

Natura zawsze znajduje przeciwwagę dla wszystkiego. Zatem logiczne jest, że #fit odnajdzie swojego „złego” brata bliźniaka. I oto mamy #dadbod, który szturmem zdobył internet. Bo mało tego, że zaczęli się podpisywać pod tym szarzy obywatele. Media odnalazły tatuśkowe ciała również w tych na co dzień sławnych i pięknych.

#dadbod okrąża internet raz. A potem drugi. Po paru dniach otrzymujemy całe mnóstwo aprobaty ze strony kobiet (szczególnie tych dojrzałych, które na tatowe ciałka patrzą codziennie) i stwierdzają, że powinno być też coś takiego jak #mombod. Mówisz i masz. Kolejna fala zalewa internet. Tym razem ze zdjęciami kobiet po urodzeniu dziecka.

Mało tego! Nawet księżniczki Disney’a doczekały się upgrade’a swoich ciał. Jesteście ciekawi jak wyglądałyby po wydaniu na świat królewskich potomków? Proszę bardzo:

 

Więcej księżniczek z MomBod tutaj.

***

To dobrze, że pojawił się taki trend. Przypomina nam trochę, że nie ma jednej definicji piękna. Przypomina nam, że nie jesteśmy maszynami. Że nasze ciała się zmieniają z upływem czasu. To wcale nie oznacza, że nie warto o nie dbać. Zawsze warto. Nie warto za to zalewać się strumieniami potu tylko dlatego, że Chodakowska czy Lewandowska mówią, że trzeba zdrowo i aktywnie żyć. Może taki styl życia jest ogólnie wskazany. Ale jeszcze bardziej wskazane jest bycie szczęśliwym we własnym ciele. Choćby było z rozstępami i cellulitem. Bo skoro wiemy, że nikt nie jest idealny, to dlaczego wciąż wymagamy tego od siebie?


Photo of Seth Rogen in Bad Neighbours, Universal Pictures

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać