Bierz życie na klatę

Kończąc 30 lat zrozumiałam jedną rzecz

Oczywiście w ciągu tych 30 lat życia zrozumiałam znacznie więcej rzeczy i nawet w jednym z wpisów wypisywałam różne wnioski, które przyszły do mnie z czasem, ale między 29 i 30 rokiem życia zrozumiałam tę jedną rzecz, która bardzo mocno zatrzęsła moim postrzeganiem siebie i podejściem do siebie w ogóle.

Nigdy nie uważałam siebie za osobę ładną. Miałam swoje lepsze dni i gorsze, miałam też lepsze okresy w życiu i gorsze. Od zawsze borykałam się z trądzikiem i do tej pory nie opuścił mnie na dobre, choć trzeba przyznać, że jest dużo lepiej. Niestety, ale pogodziłam się z myślą, że prawdopodobnie będę jedną z tych osób, które kremy na zmarszczki będą stosować zamiennie z maściami na trądzik. Zawsze byłam też bardzo blada i czułam, że wyglądam przez to „niezdrowo” i nie lubiłam odsłaniać nóg czy brzucha. W dodatku wydawało mi się, że jestem gruba i mój brzuch nie jest taki fajny, płaski jak u Britney Spears.

oto ja w wieku ok 15-16 lat | po teraźniejsze zdjęcia cho na IG @lepiejmyslec

Tylko, że teraz kiedy przeglądam zdjęcia z tamtych lat, to nie mogę uwierzyć, że widzę tę samą dziewczynę, którą widziałam wtedy w lustrze. Bo w mojej pamięci wyglądała ona co najmniej jak jakaś trollica. Byłam strasznie szczupła, miałam tak płaski brzuch, że teraz to ja takiego nie mam nawet jak jestem na czczo przed jakimś badaniem; miałam długie, gęste i lśniące włosy; a moja cera (oprócz tych naprawdę najgorszych momentów z zaognionym trądzikiem) była mniej więcej taka jak teraz, czyli może trochę tłusta i porowata, troszkę blizn i pojedyncze wypryski, ale w sumie naprawdę zupełnie w porządku.

I tak patrzę na swoje zdjęcia sprzed 15, 10 czy 5 lat i myślę dokładnie to samo: o co mi do cholery wtedy chodziło?! Przecież wyglądałam normalnie! Może trochę brakowało mi brwi… ale to były takie czasy! I myślę sobie o tych wszystkich momentach, kiedy wątpiłam w samą siebie i przez to uciekałam, zamykałam się przed innymi w strachu, że będę obiektem wyzwisk i wyśmiewania się.
Kiedy bałam się, że nie jestem wystarczająco ładna i godna przyjaźni czy miłości. Że po prostu nie jestem wystarczająca. Przed iloma dobrymi rzeczami w ten sposób się zamknęłam?

Doszłam do jednego wniosku

Niezależnie od tego jak wyglądam teraz, to jak spojrzę na siebie w przyszłości stwierdzę dokładnie to samo: o co Ci, do jasnej cholery, chodziło?! Przecież wyglądałaś super!
A skoro tak będzie… to może warto tak o sobie myśleć już teraz? Skoro do tej pory teraźniejsza Berenika patrząc na przeszłą Berenikę myślała sobie „cholera, ale laska!”, to można przyjąć, że przyszła Berenika spojrzy na dzisiejszą Berenikę z 2021 roku i pomyśl „o w mordę, ale szprycha!”. Zatem co stoi na przeszkodzie, żeby teraźniejsza Berenika powiedziała do swojego odbicia w lustrze „damn, wyglądasz bosko!”? Odpowiedź brzmi: nic. Totalnie nic nie stoi na przeszkodzie.

Jestem świadoma, że może to brzmi głupio. Może trochę kołczingowo, co jest chyba jeszcze gorsze niż „głupio”. Ale w moim przypadku to naprawdę zadziałało. Tak serio, serio. A nie, że mówię wszystkim, że jestem hot, a w głębi duszy myślę, że wcale. Autentycznie dotarło do mnie, że jestem w tej chwili najlepszą wersją siebie, którą doceniam w czasie rzeczywistym.

***

Nie chcę kiedyś spojrzeć na zdjęcia 30-letniej siebie z poczuciem wewnętrznego żalu, że nie doceniałam swojej urody, zdrowia i osobowości. Że zmarnowałam ten czas na dowalanie sobie zamiast na cieszeniu się sobą i tym kim jestem, w tym jedynym w swoim rodzaju momencie mojego życia. Bo już nigdy nie będę 15-latką ani 20-latką. Chociaż teraz z perspektywy czasu widzę, że niczego mi wtedy nie brakowało, to już nie przeżyję swojej 18-tki ze świadomością dziewczyny, która czuje się PEŁNA, a nie jakaś wybrakowana.
Ale wiecie co? Jestem teraz 30-latką i cholera, niczego mi nie brakuje!


Zdjęcie nagłówkowe jest moje.
PS: tak sobie myślę, że ten blog to takie doskonałe archiwum mojej ciągłej zmiany. Wiem, że jest tu sporo osób czytających, które tę przemianę przechodzą równolegle ze mną od niemal początku istnienia tego miejsca i uważam, że jest to coś niesamowitego, że w jakiś kosmiczny sposób idziemy tą samą drogą a jednak zupełnie osobną. Jest mi raźniej jak o tym pomyślę.
Okej, koniec wpisowej dygresji. Do napisania!

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać