Bierz życie na klatę

Karma to suka

Dobre i złe uczynki wracają do nas. Może niekoniecznie od tej samej osoby. Ale wierzę, że gdzieś tam w najmniej oczekiwanym momencie ktoś zupełnie obcy poda nam rękę, albo walnie nas z liścia. W zależności czy ma wrócić do nas dobry czy zły uczynek. 

To był mroźny dzień. Właśnie wyszłam z budynku sądu. Zima pizgała złem i lodowaty wiatr sprawił, że moje ręce już po pięciu minutach były skostniałe. Miałam godzinę do zagospodarowania przed powrotem do Wrocławia. To był jeden z tych dni, gdy człowiek ma ochotę się zwinąć w kłębek w kocu i podziwiać fakturę dywanu.
Postanowiłam pójść w stronę, która wydawała mi się centrum Jeleniej Góry. Szukałam miejsca, gdzie mogłabym się napić gorącej kawy. Wydawało mi się to ostatnią deską ratunku tego dnia. Miałam nadzieję, że może kawa da mi to złudne uczucie wewnętrznego ciepła, którego tak bardzo mi brakowało.

W końcu weszłam do jakiejś kawiarni w rynku, w której unosił się powalający aromat kawy. Pani o krwistoczerwonych włosach i mocno wymalowanych brwiach siedziała przy stoliku zajadając się czymś z miseczki i czytając kolorowe pismo.
– Czy można się tu napić kawy? – zapytałam inteligentnie, szczególnie zważywszy na to, że właśnie weszłam do KAWIARNI.
– Można – odpowiedziała z uśmiechem. Automatycznie zrobiło mi się troszeczkę cieplej i odwzajemniłam uśmiech.
– A za ile?
– A za 8 złotych. – mówi, po czym zaczyna mi opisywać wszelkie rodzaje kaw, od cynamonowych po kawy o aromacie wanilii i goździków. Przełykam ślinę. Zerkam na wielki ekspres ciśnieniowy i rząd ustawionych na nim maleńkich filiżanek.
– Brzmi pysznie. A jakiej wielkości jest ta kawa? – serce na moment mi staje, gdy zadaję to pytanie. A potem niechętnie wraca niemrawo do bicia, gdy słyszę, że to właśnie takie maleństwo kosztuje całe osiem złotych. Żal mi serce ściska, ale grzecznie dziękuję za kawę. Wytłumaczyłam, że jestem studentką i po prostu nie mogę sobie na to pozwolić.
I wtedy ta pani patrzy na mnie spod tych swoich wymalowanych brwi, uśmiecha się i mówi:
– To dostanie pani tę kawę na koszt firmy. Na jaką ma pani ochotę?
– Naprawdę? – mówię zdumiona – To bardzo miłe z pani strony.
– Miłe? – odpowiada patrząc na mnie zza ekspresu – Ja raczej powiedziałabym, że normalne.

Zapałka na zakręcie

Może było widać, że trzymam się w garści ostatkami sił. Może było widać, że tego potrzebuję. Nie wiem. Ale rozmawiałam z tą kobietą przez 40 minut i w rozmowie wyszło, że też wierzy w karmę. Że wraca do nas to, co sami dajemy. Wyszłam stamtąd uśmiechnięta, lżejsza na duchu i w ogóle po prostu lepsza. Do dzisiaj to wspomnienie mnie ogrzewa.

Każdy na pewno kiedyś doświadczył czegoś, co ja lubię nazywać zapałką na zakręcie.
Jest książka o takim właśnie tytule. W pewnym momencie książki ktoś krzyczy za główną bohaterką:
-Uważaj! Zapałka na zakręcie!
A ona staje jak wryta i odruchowo patrzy pod nogi.
Dla mnie taką zapałką na zakręcie jest czyjeś dobre słowo w naprawdę parszywy dzień. Coś co nas zatrzymuje albo zawraca z niewłaściwej drogi. Coś co dodaje nam wiary w nas, w ludzi albo w ogóle w życie i sens istnienia.
Czasami, żeby coś osiągnąć potrzeba nam jedynie odrobiny wiary ze strony drugiego człowieka. Mnie tego nauczyła moja mama. Zawsze we mnie wierzyła. A jej wiara we mnie, nauczyła mnie wiary w samą siebie. Coś, czym chętnie się dzielę. Bo wiem jakie to jest uczucie i jak często brakuje nam zwykłych drobnych gestów życzliwości. Mogę być czyjąś zapałką na zakręcie, nawet jeśli nie otrzymuję za to podziękowań ani uznania.
Może kiedyś za to wszechświat znowu mi podsunie kawę na koszt firmy w najmniej oczekiwanym momencie. Cholera wie.

Empatia jest zaraźliwa

Wczoraj natknęłam się na program, gdzie przeprowadzano eksperyment odnośnie empatii. Najpierw badany wchodził do pomieszczenia, gdzie na stole stała miska z chilli i 3 flakoniki z sosami: łagodnym, średnim i śmiertelnie ostrym. Na przeciwko nich było umieszczone lustro weneckie, przez które widzieli osobę, dla której mieli wybrać ten sos. Naukowiec obecny przy eksperymencie informował ich o tym, że osoba po drugiej stronie ich nie widzi.
Kiedy nie znali osoby po drugiej stronie lustra, to wybierali sos łagodny. Zawsze wygrywała empatia.
Później został wprowadzony dodatkowy element. Gdy nowi uczestnicy badania podchodzili do rejestracji, by zapytać gdzie mają się udać, wpadał na nich facet gadający przez telefon. Po czym zachowywał się chamsko, rzucając coś w stylu „Patrz jak łazisz!”.
Badanie wyglądało tak samo jak wcześniej, tylko że teraz mieli styczność z osobą po drugiej stronie lustra weneckiego. Chamstwo z jego strony sprawiło, że bez wahania prawie wszyscy sięgnęli po najostrzejszy sos. Tylko jedna osoba wybrała sos średnio ostry.
Ale najciekawsza była trzecia część badania. Przebiegała tak samo jak druga, ale został dodany kolejny element. A mianowicie naukowiec, który do tej pory był bardzo formalny, zaczął być sympatyczny. Zaproponował im szklankę wody, pochwalił uśmiech, zapytał jak minął dzień. Po drugiej stronie lustra wciąż pojawiał się ten cham z recepcji, z którym wcześniej mieli do czynienia. Ale ludziom udzielała się empatia doktorka i wybierali sosy łagodne lub ewentualnie średnie.
Jaki był wniosek naukowców? Ano taki, że empatia jest zaraźliwa.

To nie jest nic nowego prawda? Chamstwo przyciąga chamstwo. A życzliwość przyciąga życzliwość + trochę nieproszonego chamstwa. Mamy realny wpływ na to jacy jesteśmy. Choćby przez środowisko w jakim przebywamy. To my wybieramy znajomych, przyjaciół i partnerów. Możemy wybrać ludzi, którzy będą nas równali z ziemią albo takich, którzy sprawią, że uwierzymy w siebie i sięgniemy po więcej. Karma is only a bitch if you are

Bo czym tak naprawdę jest karma? Otóż główna idea głosi, że czyny tworzą przyszłe doświadczenia i przez to każdy jest odpowiedzialny za własne życie, cierpienie i szczęście, jakie sprowadza na siebie i innych¹. Nie trzeba być hindusem, żeby w to wierzyć.
Prawda jest taka, że karma jest suką tylko wtedy, gdy ty nią jesteś.


¹Ciocia Wiki

 

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać