jak zdobyć introwertyka
Z pamiętnika introwertyka

Jak zdobyć introwertyka

Potrzebujesz książki i kubka z jego ulubioną herbatą, koniecznie wybierz miejsce odizolowane od ludzi. Aha, i do tego wszystkiego potrzebujesz jeszcze klatki i zapadki zamykającej klatkę.

Zdobywanie introwertyka kojarzy się z wyprawą na safari i polowaniem na spłoszoną gazelę. I chociaż mogłabym temat zdobywania introwertyka uciąć jednym zdaniem, to mimo wszystko nie zrobię tego. Bo wiecie, tak naprawdę introwertyka można zdobyć tylko w jeden sposób – poprzez pragnienie poznania go. Ale żeby to zrobić, to trzeba trochę bardziej poznać jego naturę.

Przy pisaniu tego tekstu poprosiłam o pomoc moich dwóch dobrych znajomych, których już też trochę poznaliście w różnych tekstach o A i K. Dwa introwertyki, dwa facety i jeden dziwniejszy od drugiego – no kto miałby mi lepiej pomóc jak nie oni? Więc poniższy tekst będzie zlepkiem tego co ja myślę i tego co myślą oni – najciekawsze jest to, że nasze postrzeganie tego tematu mocno się przeplata i zazębia. Jest spójne, o dziwo. A przecież ja z Wenus, a oni z Marsa. Pomyślałam, że warto wspomnieć o tym na początku i zwrócić uwagę na to, że to nie jest tylko kobiecy punkt widzenia. A zdobywanie introwertyka i introwertyczki odbywa się na tych samych zasadach. I zdobywanie kogoś, to nie zawsze zdobywanie miłości. Czasem można też zdobyć przyjaźń, a to przecież nawet lepiej.

#Wyczucie

Wyczucie i wyrozumiałość dla natury intro jest czymś fundamentalnym. Nie ma sensu się narzucać, bo taki intro poczuje się tylko osaczony. A przez większość życia czuje się osaczony przez ekstrawertyków, którzy nad nim stoją i krzyczą: „dlaczego nie chcesz wyjść z nami na miasto? Co z tobą jest nie tak?”
Po pierwsze: warto zrozumieć, że dla introwertyka leżenie na kocu i oglądanie z kimś chmur, potrafi być równie ekscytujące co wizyta w wesołym miasteczku. Jarają się rozmową z kimś interesującym tak, jak fani Gry o Tron jarają się cyckami w każdym odcinku.
Wrzucałam już to na FB, ale w wielkim skrócie napiszę to też tutaj:
introwertyzm z biologicznego punktu widzenia – w mózgu jest takie coś jak Twór Siatkowy, który uważa się za układ „motywacyjny”, dający napęd do działań różnego typu. W przypadku introwertyków TS jest bardzo łatwo pobudzany, a u ekstrawertyków jest on mniej czuły – dlatego ci ostatni potrzebują więcej stymulacji zewnętrznej.
Dlatego dla introwertyka życiem na krawędzi może być cotygodniowe wychodzenie na imprezy. Po prostu mamy inną skalę odczuwania.

#Brodzikom_Mówimy_Stanowcze_Poszoł_Won

Osobowość introwertyczna charakteryzuje się skierowaniem uwagi do wewnątrz – na swoje myśli, emocje i ogólnie pojęte życie wewnętrzne. Natomiast o wiele mniej interesujemy się tym, co dzieje się na zewnątrz. Nie mamy tego totalnie w nosie, ale jakoś zawsze większość naszej energii jest koncentrowana do środka nas samych i właśnie też stamtąd ją pobieramy (dlatego intro czasami potrzebuje czasu tylko dla siebie, bez towarzystwa innych ludzi).
No więc. Przyjmuje się, że introwertycy mają bogate życie wewnętrzne, a zatem nie trudno się domyślić, że zazwyczaj pragną się także otaczać ludźmi, którzy nie są płytcy jak kałuża rozlanej na podłodze wódki. Dlaczego? Bo potrzebują pożywki dla swoich własnych myśli.
Dlatego uwielbiamy dziwne pytania, ciekawe teorie o tym, że ziemia jest płaska i rozmowy typu medium talk. To pobudza nasz mózg i dostajemy euforycznego kopa.

#Nadawanie_Na_Wspólnych_Falach

Introwertyk czy nie – każdy jest inny i każdego się zdobywa inaczej. Jednego zdobędziesz żelkami, innego chipsami i rozmową o grach, a jeszcze innego wygłupianiem się i śpiewaniem fałszowaniem podczas jazdy samochodem. Jak tak czasami słucham ludzi, którzy opowiadają co skradło ich serce, to aż nie mogę uwierzyć. Nigdy nie słyszałam o kwiatach, czekoladkach i wyjściach do kina. Za to słyszałam o tym, że pierwszy raz tak dobrze im się z kimś rozmawiało. Że pierwszy raz poczuli taki connecting z drugą osobą. Pierwszy raz mogli być sobą przy kimś. Pierwszy raz zostali zrozumiani.

Żeby zdobyć introwertyka wystarczy…

chcieć go poznać. Taka jest prawda. I to jest właśnie to jedno zdanie, którym mogłabym szybko zamknąć temat.
Panuje mylne przekonanie, że introwertyk jest z natury bardzo zamkniętą osobą. Przede wszystkim są dwa typy intro i to też zależy od tego, ale to nie jest tak, że mam wpisane w kod genetyczny: bunkier antyludziowy. W ogóle nie jestem osobą zamkniętą, ale niektórzy tak myślą, bo nie chodzę i nie paplę o sobie bez przerwy. (A wystarczy przecież, że notorycznie robię to tutaj, na moim blogu.) Prawda jest taka, że jeśli ktoś ZECHCE mnie poznać, to mnie pozna.

Ta pozorna niedostępność jest tylko filtrem – w ten sposób sprawdzamy komu naprawdę zależy na poznaniu nas bliżej. Na takim prawdziwym poznaniu nas.
Bo to jest jak z budynkiem o pięknej fasadzie, którą lubimy podziwiać w drodze do pracy. Niektórym nie wystarczy sama fasada i koniecznie będą chcieli zobaczyć wnętrze domu, więc będą stukać i pukać aż wreszcie ktoś ich wpuści. A jak nikt ich nie wpuści, to w końcu wlezą oknem.
Ale niektórym wystarczy oglądanie elewacji.

Nie ma sensu się uzewnętrzniać przed kimś, komu wystarczy sama fasada, prawda?


Dziękuję A za wstęp, K za hasztagi, a S za to, że dał się zdobyć żelkami. 

Photo / unsplash.com

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać