friendzone
Damsko-męskie

Friendzone – sami się w nim umieszczacie

Po pierwsze. Zacznijmy od tego, że przyjaźń między mężczyzną i kobietą jest możliwa wyłącznie przy odrobinie wzajemnej fizycznej antypatii. Czyli jeśli jedno choć odrobinę podoba się drugiemu i wyobraża sobie jaki smak mają te pełne usta, to Huston, mamy problem – jak nic będzie kraksa. Szczególnie jeśli drugie nie podziela fantazji tego pierwszego. 
Najpierw może opowiem Wam historię, która przytrafiła się znajomemu znajomego. Nazwijmy go Andrzejem. Więc Andrzejowi wpadła w oko pewna dziewczyna z pracy i od samego początku, kiedy się tam zatrudniła, on smalił do niej cholewki. Ale tak na spokojnie i równomiernie. Przez dobre kilka miesięcy okazywał jej drobnymi gestami, że mu zależy – a to przyniósł ciastkowego łabędzia z piekarni, a to ją zapraszał do kina na nowości filmowe i tak dalej, ale ona zawsze nazywała to „spotkaniami” i jak ognia unikała słowa „randka”. Macie już obraz sytuacji. Podobno poprzedni chłopak ją zdradził, więc owa dziewczyna twierdziła, że się boi i generalnie sama nie wie czego chce (mając już prawie trzydziechę na karku). No ale nawet Andrzej też ma swoją cierpliwość (i tak większą niż mogłabym się spodziewać) i w końcu ogarnął go lekki wkurw. Basta! powiedział i na Walentynki zaprosił ją na RANDKĘ. Dosłownie drukowanymi literami powiedział jej, że to będzie RANDKA. Ona przyjęła to do wiadomości i zgodziła się. Wziął ją do dość drogiej restauracji, wynajął znajomego gitarzystę, który przygrywał im w tle romantyczne ballady. No wysilił się facet, sami przyznacie. A wiecie jak ona to skwitowała?
– Ale wiesz, że to nie była randka?

Wiecie kiedy powinna mu się zaświecić czerwona lampka? W momencie, kiedy ona powiedziała, że nie wie czego chce. Jak bum-cyk nic z tego nie będzie, gdy laska jest rozmemłana jak tygodniowa kanapka w plecaku pierwszoklasisty. Bo…

Skoro nie wie czego chce, to na pewno nie chce jego

Zatem jeśli facetowi podoba się dziewczyna i on się o nią stara, a ona wciąż traktuje go jak przyjaciela, to oznacza, że po prostu z jej strony nie ma tej chemii. Bo jak jest chemia, to wierz mi – po prostu nigdy nie trafiasz do friendzone. I laska może ściemniać, że nie jest gotowa, że się boi, że była zdradzona i różne inne mniej lub bardziej wymyślne farmazony, ale prawda jest taka, że po prostu nie chce tracić ciebie jako przyjaciela. A jeśli się na to godzisz, to mój drogi, sam umieszczasz się w friendzonie i potulnie grzejesz ławę rezerwowych.

A co powinieneś zrobić?

Powinieneś sam wyjść z friendzona. Są na to dwa sposoby:

A) mówisz wprost, że chcesz więcej – czyli zapraszasz ją do kina i zaznaczasz, że to będzie RANDKA, a nie przyjacielski wypad,

a jeśli ona zaczyna się wywyjać jak piskorz z rąk umoczonych w wazelinie, to wtedy wychodzisz z szufladki przyjaciela wyjściem ewakuacyjnym:

B) samoamputacja – skoro dziewczyna nie chce czegoś więcej, to po co komuś wciskać się na siłę w życie? Miej swój honor, godność i szanuj się do jasnej ciasnej.

Co to daje?

Pokazujesz tym swoją siłę i swoją wartość. To nas, kobiety pociąga. Facet, który nie akceptuje byle gówna i nie godzi się na częstowanie byle czym, sprawia, że kobieta przestaje mu bezczelnie wciskać gówno w papierkach po czekoladkach. Gubimy wtedy rezon, a to już wystarczy.

Wiem, że przyjęło się, że facet powinien się uganiać za kobietą. I to w pewnym stopniu jest prawdą. Gorzej, gdy facet bierze to dosłownie i staje na rzęsach, a dziewczyna myśli jakie to żenujące. Każdy to mówi, a ja powtórzę to jeszcze raz: laski chcą tytanowego herosa, który w środku jest wypełniony pianką marshmallow – ale o tym co ma tak naprawdę w środku wie tylko ona. (I to jest cały sekret) Więc przestań zachowywać się jak pizda i szanuj się. A swoje marshmallow pokaż dopiero wtedy, gdy będzie tego godna.

Kobiety też same wchodzą w friendzone

Ale są przy tym cholernie cwane i nieraz robią to celowo. Bo laska bardzo chętnie usadowi się na ławie rezerwowych i sztucznym aplauzem będzie kibicować, ale tak naprawdę będzie tylko czekała, aż tamta zostanie usunięta z boiska i w podskokach poleci pocieszać faceta, który właśnie stracił członka drużyny. Taka dziewczyna czeka na moment, kiedy będzie mogła po prostu tam BYĆ. Poda zimny ręcznik, podetknie pod nos butelkę z izotonikiem, czule otrze pot z czoła i zapewni, że on tamtej wcale przecież nie potrzebował!
Takie są laski. Cwane.
Ale nie wątpię, że są też takie, które nieintencjonalnie znalazły się w złej szufladzie i bezradnie rozkładają ręce. Jeśli tak, to niestety też są sobie winne.

***

Życie w 10% składa się z tego, co nam się przytrafia. W pozostałych 90% z tego, jak na to reagujemy. Więc albo możesz zaakceptować swoją przynależność do szufladki pod tytułem Przyjaźń albo możesz po prostu z niej wyjść. Sam. Tak po prostu. W ostatecznym rozrachunku przewagę masz ty, bo to ty decydujesz jak reagujesz na to co cię spotyka. Więc nie zwalaj winy na dziewczynę, bo to ty sobie grzecznie umościłeś swój kawałek przyjacielskiej szuflady.


Photo

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać