a w jakiej bańce ty żyjesz
Ludzie

A w jakiej bańce Ty żyjesz?

Ostatnio gdzieś usłyszałam o ciekawym eksperymencie z wyszukiwarką Google w roli głównej. Wszyscy wiemy, że Facebook i Google używają swoich algorytmów, żeby optymalizować treści pod konkretne upodobania użytkowników. Niby nic nowego, ale ten eksperyment coś mi uświadomił – każdy z nas żyje w zupełnie innej rzeczywistości i nie jesteśmy w stanie poznać czegoś takiego jak rzeczywistość obiektywna, bo takie coś nie istnieje.

Otóż w tym eksperymencie wzięło udział trzech ludzi: człowiek o poglądach ekstermistycznych, człowiek wysoce religijny i człowiek o neutralnych poglądach. Każdy z nich wpisał do wyszukiwarki tą samą frazę: Izrael. Na podstawie poprzednich wyszukiwań algorytm podrzucił każdej osobie inne wyniki dla tego samego zapytania. Jeden otrzymał wiadomości o zamachach terrorystycznych w Izraelu, drugi o świętych miejscach, a trzeci informacje turystyczne co koniecznie trzeba zobaczyć w Tel Awiw.

Od razu mi się to skojarzyło z kilkoma osobami, które mam w znajomych na Facebooku i nieustannie zawalają tablice udostępnianymi treściami o tym jakimi bestialskimi zwierzętami są uchodźcy z Syrii. Myślę sobie, jak to jest, że ja tego nie widzę? W sensie, oczywiście, widzę bo oni mi to udostępniają, ale nie bezpośrednio ze stron, które obserwuję. Odpowiedź jest prosta – bo nie obserwuję stron o skrajnych poglądach. A ludzie z mojego otoczenia, którzy sami mają dość silne poglądy na wszystko właśnie otaczają się stronami, które nieustannie podrzucają im to, co sami oni zobaczyć i w czym chcą się upewnić.

Wcale nie jest ze mnie lepszy garnek

Tak samo ja zaczęłam się otaczać stronami, ideami i dziewczynami, które emanują zrozumieniem, specyficznym rodzajem pewności siebie, otwartością i które są feministkami – dlatego tak właśnie ja widzę feminizm. Jako coś łagodnego, jednocześnie silnego i pełnego zrozumienia. Zdecydowanie nie ma on twarzy radykalnej fanki ogórków. I dlatego dziwi mnie, kiedy ktoś mi wyskakuje w rozmowie o feminizmie właśnie z takimi radykalnymi obrazami i tekstami, które dla mnie są zupełnie obce. Mówię wtedy, że to jest inny feminizm, że to nie jest mój feminizm.
I najśmieszniejsze jest to, że oboje mamy w tym momencie rację.

Nasze mózgi działają trochę jak ta wyszukiwarka, która jest nastawiona na szukanie w otoczeniu potwierdzenia naszych przekonań. Nie wiem jak Was, ale mnie pozamiatało, kiedy to sobie uświadomiłam. Bo dotarło do mnie, że wszyscy jednocześnie żyjemy w zupełnie innych światach, w innych wymiarach rzeczywistości, która pozornie wydaje się taka sama. Dlatego czasem ciężko jest zrozumieć jakim cudem, ktoś uparcie nie dostrzega naszej „prawdy”, skoro podkładamy mu ją na talerz i podajemy pod nos.
Nie widzi tego co my, bo jego wewnętrzna wyszukiwarka ma zaprogramowany inny algorytm i szuka zupełnie innych słów kluczowych, innych znaczeń.

Dlaczego uświadomienie sobie tego jest tak ważne?

Chociażby w obliczu tego co się ostatnio działo w mediach społecznościowych i tego jak wyszło na jaw, że inne państwa miały pośredni wpływ na wybory w USA poprzez podsycanie lęków przed imigrantami. Jak? Tak samo jak to dzieje się w Polsce – udostępniając treści, które „pokazują jacy imigranci są naprawdę” i temu podobne. Kiedy już wysycisz się do granic możliwości lękiem opartym na pseudo-faktach (bo ciężko nazwać jakiś filmik wrzucony do sieci, wyrwany z kontekstu i z niewiadomego pochodzenia jako rzetelny dowód na cokolwiek), to wtedy jak wybawienie z nieba spada człowiek, który mówi ci, że on tej zwierzyny do twojego kraju nie wpuści. Uff, widzisz, właśnie zostałeś wybawiony!

Strach to jest jeden z najsilniejszych bodźców, dzięki którym bardzo łatwo manipulować ludźmi na ogromną skalę. Jak myślicie dlaczego miliony Niemców wyrzynało Żydów? Bo Hitler im kazał, bo ich fizycznie zmuszał? Nie, oni w znakomitej większości naprawdę wierzyli, że to jest słuszne/rozsądne wyjście. Wszystko przez mieszankę dobrze zakorzenionego lęku i propagandy, która ten lęk jeszcze bardziej utwierdzała.

To przerażające, bo co z tego, że znamy historię, skoro nie umiemy się z niej uczyć?

Swoją drogą w tym momencie można podważyć same media jako takie. Skąd mamy pewność, że jakaś informacja jest prawdziwa? Możemy jedynie pokładać wiarę, że to jest rzetelne źródło, które nie będzie nam wciskać fake newsów, bo takie właśnie świetnie przyciągają uwagę. Ilu z nas ma w ogóle czas/odwagę, żeby sprawdzać wiarygodność wiadomości do nas docierających? Jak odnaleźć się w świecie, w którym (według wyszukiwarki) jednocześnie istnieje Hitler jako w sumie dobry człowiek oraz Hitler obłąkany dyktator? Przecież dla dwóch osób wierzących w te dwie różne rzeczywistości świat musi wyglądać zupełnie inaczej. Nasz świat, pozornie taki sam, a jednak interpretacja zupełnie różna.

Drugą sprawą jest to, że wiedząc o istnieniu tej informacyjnej bańki, w której żyjemy, możemy coś z tym zrobić. Może nie da się zupełnie zrzucić tych klapek z oczu, bo musielibyśmy być nieustannie takim myślowym kotem Schrödingera, gdzie każda rzeczywistość istnieje jednocześnie. (Nie wiem czy na dłuższą metę nasze mózgi by to w ogóle wytrzymały.) Ale te klapki, przez które widzimy świat, możemy przynajmniej chociaż trochę poszerzyć. Chyba na tym polega prawdziwa mądrość – na chęci, a może nawet na potrzebie poznania innych wersji rzeczywistości. Zbadania ich, przeanalizowania, wyciągnięcia wniosków i ewentualnego podjęcia dialogu.


Photo by Vitaliy Paykov on Unsplash

Poprzedni post Następny post

Może ci się spodobać